Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się” Łk 15, 31-32

Nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, fizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku.  św. Jan Paweł II, “Encyklika Dives in misericordia” 

Zbyt często odmawiamy innym prawa do miłosierdzia. Będąc w jakiej, takiej relacji z naszym Bogiem, oburzamy się kiedy na łono Kościoła powraca ktoś, kto siał zgorszenie i zamęt. A kimże my jesteśmy, by dysponować i rozporządzać Bożym miłosierdziem?!

Teoretycznie wystartowaliśmy z tej samej pozycji, ale któż z nas nie zaliczył falstartów, któż z nas nie potykał się jak na torze z przeszkodami, w pogoni przez swoje życie za byle czym, co zdawało się czymś wielkim, wyjątkowym, atrakcyjnym… Ta sama pozycja, wcale nie oznacza tyle samo, tak samo, choć oczywiście ciężko nam to pojąć… Jesteśmy tak nieprawdopodobnie różni od siebie, a jednak tak bardzo podobni – spragnieni miłości, poczucia bezpieczeństwa. I każdy z nas pragnie być kochany, lecz kochać, odwzajemniać miłość już nie każdy potrafi…

Przypomina mi się wiele trudnych momentów z mojego życia… Wiele bólu, zranień, zafałszowany obraz Ojca, wygórowane ambicje, potrzeba akceptacji, przerośnięte ego – grzech rodzi grzech… A nasz Bóg jednym gestem, jednym słowem podnosi z tego całego chaosu, bagna i nie boi się, że się pobrudzi…

A Ty być może nie chcesz wyciągnąć ręki do zgody, ani przyjąć tej wyciągniętej w geście pokoju. A Ciebie może nie stać na zwykłe przepraszam, bo uważasz, że to przecież Ty masz rację, że to Ty jesteś ciągle pokrzywdzony… Czy aby na pewno?

Dramat starszego brata nie polegał na tym, że nie był kochany, że ojciec czegokolwiek mu odmawiał. Przecież WSZYSTKO co należało do ojca, było również jego własnością. Jego problemem była być może znieczulica, egoizm, brak wrażliwości i empatii, które okradły go ze zdolności szczerego kochania drugiego człowieka, zazdrośnie reagując na jakąkolwiek niepożądaną konkurencję, wmówiły mu, że to przecież on jest pępkiem świata…

Ile masz w sobie postawy starszego brata? Ile masz tej ślepoty i zapatrzenia w siebie? Oj, bolesne te pytania…

Jak dobrze, że nasz miłosierny Ojciec, nie mierzy naszą miarą. Jak dobrze, że nasz kochany, cudowny Tata dla KAŻDEGO ma tyle samo miłości, uwagi, troski, cierpliwości. Jak dobrze, że nasz wszechmocny Bóg, kocha jednakowo, niezmiennie, bezwarunkowo i na zawsze!

Pamiętaj, Pan Jezus umarł za KAŻDEGO z nas. “Każdy jest ocalony, tylko nie każdy chce to przyjąć” (A. Lenczewska).

Nie odmawiaj innym miłosierdzia, tylko przyprowadzaj ich do Zdroju Łaski, pokazując swoim świadectwem życia, jak Dobry jest Bóg. TYLKO tyle i AŻ tyle 😊

Błogosławię❤️+

Autor: Św. Jan Paweł II (1920-2005), papież

Człowiek — każdy człowiek — jest tym synem marnotrawnym: owładnięty pokusą odejścia od Ojca, by żyć niezależnie; ulegający pokusie; zawiedziony ową pustką, która zafascynowała go jak miraż; samotny, zniesławiony, wykorzystany, gdy próbuje zbudować świat tylko dla siebie; w głębi swej nędzy udręczony pragnieniem powrotu do jedności z Ojcem. Jak ojciec z przypowieści, Bóg wypatruje powrotu syna, gdy powróci przygarnia go do serca i zastawia stół dla uczczenia ponownego spotkania, w którym Ojciec i bracia świętują pojednanie…

Przypowieść ukazuje również starszego brata, który odmawia udziału w uczcie. Wyrzuca młodszemu jego ucieczkę, zaś ojcu — przyjęcie zgotowane marnotrawnemu synowi, podczas gdy jemu, uległemu i pracowitemu, wiernemu wobec ojca i domu, nigdy nie pozwolono — jak mówi — zabawić się z przyjaciółmi. Oznacza to, że nie pojmuje dobroci ojca. A dopóki ten brat, zbyt pewny siebie i swych zasług, zazdrosny i pogardliwy, pełen goryczy i gniewu, nie nawraca się i nie jedna z ojcem i bratem, Uczta nie jest jeszcze w pełni świętowaniem spotkania i odnalezienia.

Człowiek — każdy człowiek — jest również tym starszym bratem. Egoizm czyni go zazdrosnym, zatwardza jego serce, zaślepia i zamyka na innych oraz na Boga…

Przypowieść o synu marnotrawnym jest nade wszystko niewypowiedzianą historią wielkiej miłości Ojca… Odmalowuje sytuację podzielonej przez egoizm rodziny ludzkiej, rzuca światło na trudność w zaspokojeniu pragnienia i tęsknoty za rodziną pojednaną i zjednoczoną; przypomina więc o konieczności głębokiej przemiany serc poprzez odkrycie na nowo miłosierdzia Ojca, i przez zwycięstwo nad niezrozumieniem i wrogością między braćmi.

Źródło: Adhortacja Apostolska „Reconciliatio et paenitentia” § 5-6 (© Libreria Editrice Vaticana)

O co proszę? O wewnętrzne uzdrowienie mojej relacji z Bogiem Ojcem.

Pierwsze słowa Ewangelii są dla mnie ogromną pociechą. Do Jezusa zbliżają się celnicy i grzesznicy. Poczucie własnej grzeszności i odejście od Jezusa nie powinny być powodem odrzucania siebie (ww. 1-2). Wtedy jeszcze bardziej potrzebuję bliskości Jezusa.

Jezus chce mi opowiedzieć historię o mnie samym tak, jak On ją odczytuje. Usiądę przy Nim i będę słuchał najpiękniejszej z przypowieści (w. 3).

Prześledzę z uwagą historię młodszego syna (ww. 11-19): jego ucieczkę w daleką krainę, jego zagubienie, krańcowy głód, bezradność, powrót do ojca. Co ta historia mówi mi o mnie samym? Czy potrafię, jak młodszy syn, wtulić się w Ojca z całą moją przeszłością?

Rozważę historię starszego syna (ww. 25-30): jego związek z domem i z ojcem, ale także jego niezadowolenie, pretensjonalność, upór, rozżalenie, które gromadziły się w nim tyle lat. Czy widzę jakieś podobieństwo między nim a sobą?

Skupię się na ojcu (ww. 20-32). Zobaczę w nim Boga Ojca, który wybiega naprzeciw mnie, gdy wracam w łachmanach. Wychodzi po mnie na zewnątrz, gdy rozżalony nie chcę wejść do domu. Zatopię się w kontemplacji Ojca, który głęboko wzrusza się na mój widok.

Będę modlił się do Ojca jak dwaj synowie. Wtulę się w Jego ramiona i wyznam Mu moje odejścia (w. 20-21). Przyznam się do moich żali, pretensji, które zamykają mnie na Boga i ludzi i nie pozwalają cieszyć się życiem (ww. 28-30). Usłyszę Ojca: „Moje dziecko!” (w. 31).

Na zakończenie medytacji zwrócę się do Jezusa z serdeczną prośbą. Będę powtarzał ją w ciągu dnia: „Jezu, pomóż mi odnaleźć kochającego Ojca!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)