Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Łk 15, 7

Bóg jest pierwszym źródłem radości i nadziei człowieka. św. Jan Paweł II

Nawracanie się jest nieustannym procesem. To ciągła walka ze swoimi słabościami, ze złymi skłonnościami, z tym wszystkim co kusi, otumania, mataczy – pięknie przyozdobione i opakowane, z bliska okazuje się wybrakowanym, przereklamowanym i zupełnie bezwartościowym śmieciem…

Cudnie jest się nawracać 😊 cudnie mieć świadomość i poczucie pewności, że Panu Bogu właśnie NA MNIE zależy, że jestem dla Niego ważna, że cokolwiek się wydarzy mój Bóg będzie mnie tak samo kochał i z taką samą troską wypatrywał wśród labiryntów, zaułków, zakamarków, które sama w jakiś niepojęty sposób tworzę, przyciągam, a które próbują mi przysłonić, ogrodzić i przeinaczyć obraz kochającego Boga…

A swoją drogą, zastanawiam się ile trzeba stracić, by wreszcie potrafić doceniać to co się ma, by cieszyć się z drobnych rzeczy, które można dzielić z drugą osobą, by okazywać wdzięczność za każdy kolejny dzień, za każdy uśmiech, choćby nawet przez łzy niemocy i bezsilności, za dobre słowo czy też kłótliwe gderanie – za zwykłą, a może nadzwyczajną, ale jednak prozę życia codziennego…

Stań dzisiaj w prawdzie o samym sobie. Zobacz to wszystko, co oddala Cię od Bożej miłości i pozwól, aby Twój Bóg Cię odnalazł 😇 Zobacz co możesz naprawić w relacji z drugim człowiekiem, co się zagubiło, zakurzyło, a może zostało umyślnie upchnięte w najciemniejszym kącie…

Dziś jest czas odnajdywania! Duchu Święty przyprowadzaj nas do Źródła Życia, bo bez Twego tchnienia wszystko zostanie po staremu… Tchnij w nas Boży Duchu! Tchnij nowe życie, nowe siły, nowe perspektywy, ucząc wrażliwości, empatii i szacunku, szczególnie wobec sytuacji i osób, których nijak zrozumieć nie potrafimy.

Niech to będzie naprawdę dobry dzień 😍  błogosławię ❤️+

Autor: Św. Jan Maria Vianney (1786-1859), kapłan, proboszcz z Ars

Postępowanie Jezusa Chrystusa w czasie Jego śmiertelnego życia pokazuje nam ogrom miłosierdzia wobec grzeszników. Widzimy, że towarzyszą Mu, a On ich nie odpycha i nie oddala się od nich. Wręcz przeciwnie, wszelkimi sposobami pragnie się znaleźć pośród nich, aby ich pociągnąć do Ojca. Szuka ich za pomocą wyrzutów sumienia, przyprowadza ich, dzięki łasce i zdobywa swoimi miłosnymi sposobami. Traktuje ich z taką dobrocią, że nawet broni ich przed uczonymi w piśmie i faryzeuszami, którzy chcą ich oskarżać i zdają się ich nie tolerować przy Jezusie Chrystusie.

Jezus posuwa się jeszcze dalej, pragnie usprawiedliwić się z postępowania wobec nich, opowiadając przypowieść, która im opisuje, w znakomity sposób, ogrom Jego miłości do grzeszników: „Dobry pasterz miał sto owiec, a zgubiwszy jedną, pozostawia inne…”. I dorzuca jeszcze przypowieść o kobiecie, która, mając dziesięć drachm i zgubiwszy jedną, zapala lampę, aby jej szukać we wszystkich zakamarkach swego domu, a znalazłszy ją, zaprasza wszystkie przyjaciółki, by się z nią radowały… Widzimy dokładnie, że Jezus Chrystus stosuje te żywe obrazy ogromu Jego miłosierdzia wobec grzeszników.

Ach, co za szczęście, że wiemy, iż miłosierdzie Boga jest nieskończone! Jakie gwałtowne uczucie nie powinno się w nas zrodzić, żeby iść i rzucić się do stóp Boga, który nas przyjmie z taką radością! Nie, jeśli się potępiamy, nie znajdziemy wymówek, kiedy Jezus Chrystus sam nam pokaże, że Jego miłosierdzie zawsze było wielkie, by nam wybaczyć, niezależnie od naszego grzechu… O mój Boże! Jak można przyzwolić na potępienie, skoro tak mało trzeba, by być zbawionym, a Jezus Chrystus tak bardzo pragnie naszego zbawienia?…

Źródło: Wdzięczność Bogu (© Evangelizo.org)

O co proszę? O głębokie doświadczenie prawdy, że Jezus szuka mnie w moim zagubieniu.

Od pierwszych słów dzisiejszej Ewangelii jestem zaproszony, aby zbliżyć się do Jezusa i słuchać Go – zwłaszcza jeśli dręczą mnie obawy celnika i grzesznika (w. 1).

Czy pragnę bliskości Jezusa? Czy nie uciekam od niej? Jakie przeżycia narastają we mnie, gdy myślę o głębszej więzi z Jezusem. Czy nie oskarżam siebie z powodu mojej słabości?

Jezus zna wszystko, co dzieje się w moim sercu. Wyobrażę sobie, jak podchodzi do mnie, z czułością bierze mnie za rękę i opowiada przypowieść o owcy (ww. 4-7). To ja jestem ową owcą, której szuka i bierze z radością na ramiona. Czy wierzę, że tak jest naprawdę?

Zatrzymam się dłużej na obrazie Jezusa rozradowanego (ww. 6-7). Uświadomię sobie, że to ja jestem Jego radością, że cieszy się, ilekroć mnie odzyskuje. Czy wierzę, że Bóg się mną cieszy? Powiem Mu o moich odczuciach i powierzę Mu siebie.

Jezus leczy moje serce jeszcze jedną przypowieścią (ww. 8-9). Skupię się na obrazie kobiety, która cała przejęta szuka swojej zguby. Zobaczę w tym obrazie Jezusa, który szuka mnie, ilekroć się gubię. Jest zawsze głęboko przejęty.

Jezus szuka mnie nieustannie. Kiedy zaczynam się gubić, On zaczyna się martwić i szuka mnie aż odnajdzie. Będę kontemplował spojrzenie Jezusa, który patrzy na mnie z zatroskaniem. Co mówi mi Jezus o obecnym stanie mego życia? Będę Go o to szczerze pytał.

Moje nawrócenie jest powodem radości dla nieba (w. 7.10). Wzniosę mój wzrok w stronę nieba i będę prosił o łaskę prawdziwego nawrócenia: „Jezu, który mnie szukasz, nie dozwól, abym się ukrywał przed Tobą”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)