Autor: Św. Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968), kapucyn
Prawdziwa pokora serca jest raczej odczuwana i przeżywana niż widoczna na zewnątrz. To pewne, trzeba zawsze okazywać się pokornym w obecności Boga, ale nie tą fałszywą pokorą, która prowadzi do zniechęcenia, znużenie i braku nadziei. Nie możemy ufać sami sobie, przedkładać nasze sprawy nad sprawy innych i uważać się za gorszych od bliźnich.
Jeśli potrzeba nam cierpliwości, aby znosić ułomności bliźnich, to potrzeba jej jeszcze więcej, aby znosić samych siebie. Wobec twoich codziennych niewierności nieustannie dokonuj aktów pokory. Kiedy Pan Cię ujrzy tak skruszonym, wyciągnie swoją dłoń w twoją stronę i przyciągnie cię do siebie.
Nikt na tym świecie na nic nie zasłużył, to Pan nam wszystko daje, z czystej życzliwości i ponieważ w swej nieskończonej dobroci przebacza nam wszystko.
Autor: Izaak Syryjczyk (VII wiek), mnich z okolic Mosulu
Czujna powściągliwość pomaga człowiekowi bardziej niż zewnętrzne uczynki… Jak ktoś mógłby naprawdę zdominować cielesne pragnienia – poluzowanie, gniew, obżarstwo – i nie nabyć łagodności? Jeśli ćwiczy z rozwagą, to następuje oderwanie się od wszystkiego, odrzucenie wygód cielesnych i obojętność na opinię innych; jeśli z miłości do Boga ktoś przyjmuje z pilnością i radością zło mu wyrządzone, jest czystego serca (Mt 5,8). A jeśli nikim nie gardzi, jest prawdziwie wolny. […]
Nie żyw nienawiści do grzesznika, bo wszyscy jesteśmy winni. Jeśli, ze względu na miłość do Boga, ganisz go, to płacz nad nim. Dlaczego miałbyś go nienawidzić? To grzechy trzeba nienawidzić, modląc się jednocześnie za niego, jeśli chcesz być podobnym do Chrystusa. Daleki od oburzania się na grzeszników, modlił się za nich (Łk 23,34)… Jaki jest zatem powód, który tobie – zwykłemu człowiekowi – każe nienawidzić grzesznika? Ponieważ nie ma twojej cnoty? Ale gdzie jest twoja cnota, jeśli brakuje ci miłosierdzia?
Autor: Św. Bernardyn ze Sieny (1380–1444), franciszkanin
Czyż nie uczyłem was, że jałmużnę daje się sercem, słowem i uczynkiem? W tym nigdy nie będziesz miał wymówki: kiedy widzisz potrzebę ubogich, jesteś zobowiązany współczuć im sercem.
Kiedy idziesz do szpitala i nie możesz uleczyć bólu ułomnego, przynajmniej daj mu jałmużnę z serca: zlituj się nad nim. I możesz dać mu inną, która być może będzie mu droższa: słowa. Dobrodziejstwem dwóch słów złagodzisz jego ból. Nigdy nie będziesz usprawiedliwiony za to zaniedbanie. W jakimkolwiek stanie lub kondycji widzisz nieszczęśliwego, możesz go pocieszyć. Jałmużna słowem jest tak przyjemna dla biednych, że natychmiast ich pociesza i uspokaja. Posłuchaj Pisma Świętego: „Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek” (Syr 18,16). Czy pamiętasz, co odczuwasz w upalny dzień, gdy rano znajdujesz obfitą rosę? W ten sam sposób, czasami, gdy nie możesz pomóc biednemu człowiekowi za pomocą dóbr tego świata, wspierasz go swoimi słowami; wydaje się odświeżony i pocieszony, mimo że nie uwolniłeś go od jego materialnych potrzeb.
– Ale jeśli jest głuchy, jak mogę dać mu tę jałmużnę?
– Nie jesteś z tego powodu usprawiedliwiony: możesz przynajmniej zaszyć mu ubranie, pomóc mu się ubrać, ogrzać go i zrobić, co w twojej mocy.
Kto będzie zwolniony z obowiązku współczucia potrzebującym? Nikt. Spójrzmy na Księgę Wyjścia (por. Wj 23,5): jeśli zobaczysz upadającego osła, nawet należącego do twojego wroga, masz nakazane pomóc mu się podnieść. Jeśli masz obowiązek pomóc osłu swojego wroga, to co z więźniem? Nie masz usprawiedliwienia przed Bogiem, by mu nie pomóc! Dawaj jałmużnę z radością.
Autor: Św. Alfons-Maria Liguori (1696-1787), biskup i doktor Kościoła
Pojmijmy to dobrze, nasze serce będzie należało całkowicie do Boga do dnia, kiedy oddamy Mu całkowicie naszą wolę i zapragniemy jedynie tego, czego On chce. Ten Bóg zresztą pragnie jedynie naszego dobra i szczęścia. „Chrystus umarł – powiedział apostoł Paweł – by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,8-9). Jezus zechciał umrzeć za nas; co mógł zrobić więcej, aby zdobyć naszą miłość i stać się jedynym Panem naszego serca? Do nas zatem należy pokazanie niebu i ziemi, przykładem naszego życia i śmierci, że nie należymy już do siebie, ale jesteśmy całkowicie zdobyci przez Boga i tylko Jego samego.
Jakże Bóg pragnie ujrzeć serce prawdziwie Mu oddane! Czy nie kocha go żarliwą miłością? Jakich dowodów czułości mu nie składa, nawet na ziemi! Jakich dóbr, jakiego szczęścia, jakiej chwały mu nie szykuje w niebie! […]
Wierne dusze! Idźmy na spotkanie Jezusa. Jeśli ma szczęście posiadania nas, to my mamy szczęście posiadania Jego. Wymiana jest dużo korzystniejsza dla nas, niż dla Niego. „Tereso – powiedział Pan pewnego dnia do tej świętej [z Avila] – aż dotąd nie byłaś całkowicie moja; teraz, kiedy do mnie należysz, wiedz, że Ja jestem cały twój”… Bóg płonie ogromnym pragnieniem zjednoczenia się z nami, ale i my musimy zadbać o zjednoczenie z Bogiem.
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli! Ga 5,1
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Łk 11, 29
Święci zachęcają wierzących naszych czasów, aby nie cofali się w obliczu trudności, jakie stawia przed nimi wierność wymogom wiary. św. Jan Paweł II
Znacznie łatwiej byłoby wierzyć, gdybyśmy mogli zobaczyć, usłyszeć, poczuć, zasmakować… Znacznie łatwiej byłoby uwierzyć, gdyby można było spotkać Pana Jezusa twarzą w twarz i namacalnie doświadczyć Jego mocy i potęgi…
Nieprzyjaciel zrobi wszystko byś trwał w niewoli swego ciała i umysłu. Zły jest inteligentny i tak omami Twoje zmysły byś przestał dostrzegać zagrożenie. Tak opakuje i ubierze niegodziwość, że uwierzysz, iż postępujesz słusznie… Jeśli ktoś mówi Ci, że widzi problem u Ciebie, to nie strosz się od razu, tylko przemyśl na spokojnie, bo naprawdę może mieć racje. Postaraj się porozmawiać o tym problemie, by z Bożą i ludzką pomocą wyjść z tego chaosu i nieładu. Może ten proces potrwa nawet latami, ale przecież nawracać się, mamy całe życie 😊 I choć jeszcze nie raz upadniesz, polegniesz i postawisz fałszywy krok, to przecież po to mamy sakrament pokuty, by po każdym upadku odnawiać przymierze z Bogiem 🛐
Panie Jezu, bardzo chcę widzieć znaki Twojej Miłości! Pragnę widzieć jak przemieniasz ludzkie serce, jak zaprowadzasz pokój tam, gdzie toczy się krwawa i bezwzględna wojna, jak opatrujesz rany złamanych na duchu, jak obmywasz z trądu oziębłości, powierzchowności i pozorów, jak leczysz wszelkie współczesne choroby – szczególnie wszelakie zmiany nowotworowe, jak podnosisz do życia tych, co zdają się już martwi, uwikłani w różnego rodzaju używki i uzależnienia.
Nie żądam Panie, ale proszę pokornie – ulituj się nad nami… Panie Jezu, bardzośmy zesłabli, więc potrzebujemy widzieć, by budować, umacniać naszą wiarę! Duchu Święty, otwieraj nasze oczy, byśmy zauważali te Boże znaki, których takie mnóstwo wokół! Otwieraj nasze oczy, byśmy rozpoznawali Chrystusa, szczególnie w tych, którzy są trudni, niemili (patrz wredni🤦♀️), którzy delikatnie mówiąc uprzykrzają nam życie…
Panie do kogóż pójdziemy dziś… TYLKO w Tobie jest życie, bo Ty jesteś ŻYCIEM!
Zanurzam się cała, Panie Jezu, w Twojej miłosiernej Miłości i mam pewność, że będę żyć na wieki, bo Ty to obiecałeś! Zanurzam tych, co proszą mnie o modlitwę, tych, którym modlitwę kiedykolwiek obiecałam, tych, którym brakuje już siły i wiary, którzy tracą resztki nadziei… Przytulaj nas, Jezu, i miej dla nas cierpliwość, wyrozumiałość, bo zbyt ograniczeni jesteśmy, często zupełnie nie ze swojej winy…
O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia, przez zasługi Twoich świętych ran 🙏
Autor: Św. Klaudiusz La Colombiere (1641-1682), jezuita
Złym chrześcijanom brak wiary, nie wypierają się tego, ale uważają, że mają wymówkę, bo brakuje im powodów, by wierzyć. Stąd tak powszechna mowa w ich ustach: „Gdybym ujrzał cud, to bym uwierzył”. „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku” (Mt 12,39), źli szukają cudów.
Co w tym jest najbardziej godne podziwu to chociaż już widzieli kilka cudów, choć dzieją się one na ich oczach codziennie i są oni nimi jakby otoczeni, to nie ustają w poszukiwaniach, jak uczeni w piśmie i faryzeusze, którzy chcieli ujrzeć cuda w niebie, obejrzawszy je na ziemi. Ale ani wskrzeszenie zmarłych za życia Pana, ani zaćmienie słońca w chwili śmierci im nie wystarczyły. Ich zawiść się spotęgowała, rozjątrzyła się nienawiść. Jedno i drugie zamieniło się w szał, ale nic nie uleczyło ich niewierności. Podobnie będzie z tymi, którzy, żyjąc źle, oczekują na cuda, by uwierzyć: „Choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą” (Łk 16,31)…
Każda trudność, która zatrzymuje niedowiarków, wszelkie przeszkody w dogmatach wiary, wszelkie pozorne sprzeczności, to, co im się jawi jako nowe zadziwiające, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, niepojęte, niemożliwe, ich wszystkie argumenty, ich rzekome demonstracje nie poruszają mnie, ale wzmacniają, sprawiają, że staję się niewzruszony w wierze… Wszelkie nowe wątpliwości są dla mnie nowymi powodami, by wierzyć.
Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), papież, doktor Kościoła
Nasz Odkupiciel przyjął śmierć, abyśmy nie bali się umierać. Ukazał swoje zmartwychwstanie, abyśmy ufali w pełni, że możemy zmartwychwstać. Dlatego też chciał, aby ta śmierć trwała nie dłużej niż trzy dni: opóźnienie zmartwychwstania w Jego osobie oznaczałoby utratę tej nadziei w nas.
Oto co Prorok mówi o Nim, nie bez mądrości: „Po drodze będzie pił ze strumienia, dlatego głowę podniesie” (Ps 110,7). Rzeczywiście, to był strumień naszego cierpienia, który raczył wypić, nie zatrzymując się, ale w drodze, ponieważ doświadczył śmierci, gdy przechodził, to znaczy w ciągu trzech dni, i w tej śmierci, której doświadczył, nie pozostał, tak jak my, do końca czasu.
Zmartwychwstając trzeciego dnia, pokazuje zatem, co jest zarezerwowane dla Jego ciała, to znaczy dla Kościoła. Swoim przykładem pokazał to, co obiecał jako nagrodę: uznając, że sam zmartwychwstał, wierni będą mieli również nadzieję na nagrodę zmartwychwstania przy końcu świata.
Każdy dzień jest darem Boskiej miłości. Pewnie, że bywają dni, tygodnie, a może nawet lata, które są niezwykle trudnym i niezrozumiałym darem. Jednak każdy poranek, nawet ten po nieprzespanej z bólu czy utrapienia nocy, i każdy zachód słońca po ciężkim i mozolnym dniu, to prawdziwy cud Bożej łaski, hojności, obfitości i wspaniałomyślności.
Pan Jezus przypomina nam, że nic nie może być ważniejszego od podążania za Nim. Jednocześnie zapewnia, że cokolwiek zostawimy dla Jego miłości, cokolwiek uczynimy w imię Jego miłości będzie nam po stokroć wynagrodzone.
A co tam niedospane noce, a co tam trudne doświadczenia czy może nudne, takie prozaiczne, zwykłe codzienne czynności. A co tam niezrozumienie i nieustanne zapieranie się siebie. Jeśli swoje życie przeżywasz z Jezusem, to nic nie zdoła odłączyć Cię od Jego miłości – a Jego miłość zrekompensuje WSZYSTKO.
Pomyśl, co jeszcze zatrzymuje Cię, by jeszcze gorliwiej podążać za Jezusem. Co jeszcze pielęgnujesz, z czym jeszcze trudno Ci się rozstać, albo co tak bardzo Cię ogranicza, że nie chcesz wyjść ze swojej strefy komfortu.
Może to właśnie ten czas, by zostawić wszystkie te obciążenia, ograniczenia, kajdany, balasty i prawdziwie, z czystym i pokornym sercem pójść za Jezusem.
Powiedz dzisiaj razem ze mną – Jezu, Ty jesteś moim Panem, Ty jesteś moim WSZYSTKIM.
Jezu, ufam Tobie.
(komentarz z mojego archiwum napisany dla profeto.pl do części dzisiejszej Ewangelii Mk 10, 28-31)
Autor: Św. Jan od Krzyża (1542-1591), karmelita, doktor Kościoła
Nie miejcie innego pragnienia jak tylko, przez miłość do Chrystusa, dojść do oderwania się, pustki i ubóstwa w stosunku do tego wszystkiego, co istnieje na ziemi. Nie odczujecie innych potrzeb jak tylko te, którym poddacie wasze serca. Ubogi w duchu nigdy nie jest szczęśliwszy, niż kiedy znajduje się w potrzebie; serce tego, który nie pragnie niczego, jest zawsze w obfitości.
Ubodzy w Duchu (Mt 5,3) dają z wielką hojnością wszystko, co posiadają. Ich przyjemnością jest wiedzieć, że mogą się bez tego obejść z miłości do Boga i bliźniego… Nie tylko dobra, radości i przyjemności tego świata obciążają nas i opóźniają w drodze do Boga, ale radości i pociechy duchowe są przeszkodami w naszej wędrówce naprzód, jeśli otrzymujemy je lub szukamy ich z duchem posiadania.
Autor: Św. John Henry Newman (1801–1890), kardynał, teolog, założyciel Oratorium w Anglii
Kimkolwiek jesteś, Bóg na ciebie patrzy. I „wzywa cię po imieniu” (Iz 43,1). On ciebie widzi i cię rozumie – Ten, który cię stworzył. Zna twoje wnętrze – wszystkie twoje uczucia, myśli, skłonności, gusta, twoje silne i słabe strony… Jesteś nie tylko częścią Boskiego stworzenia, dokonanego ręką Tego, który uczynił nawet wróbla (Mt 10,29)…; jesteś wykupionym i uświęconym dziełem, przybranym synem, obdarzonym częścią tej chwały i tego błogosławieństwa, które odwiecznie spływa przez Jedynego Syna.
Zostałeś wybrany, by być Jego… Jesteś jednym z tych, których Chrystus ofiarował Ojcu w ostatniej modlitwie i których On przypieczętował swoją cenną krwią. Cóż większego mogłoby istnieć dla naszej wiary! Gdy o tym myślimy, nie dziwi reakcja Sary, która roześmiała się ze zdumienia i zmieszania (Rdz 18,12). „Czym jest człowiek”, kim jesteśmy, kim ja jestem, że Syn Boży „się mną zajmuje” (Ps 8,5)? Kim jestem, że stworzył mnie na nowo… i uczynił moje serce swoim mieszkaniem?
Źródło: Kazanie «A Particular Providence as Revealed in the Gospe