Spróbuję przecisnąć się przez tłum ludzi, który oblega Jezusa. Wejdę do domu, gdzie naucza. Stanę najbliżej jak potrafię. Będę kontemplował Jezusa nauczającego (ww. 1-2).

Czy jest we mnie pragnienie Słowa? Czy znajduję siły, aby „przedrzeć się” przez tłoczące się codziennie sprawy i znaleźć czas na rozmowę z Jezusem, na „smakowanie” Ewangelii.

Zwrócę uwagę na determinację „czterech”, którzy docierają do Jezusa z paralitykiem (ww. 3-4). Będę podziwiał ich wiarę. Spuszczają go przez otwór w dachu na miejsce, gdzie nauczał Jezus.

Pomyślę o tym, co mnie paraliżuje i nie pozwala mi żyć w pełni. Czy szukam z determinacją Jezusa jak owi „czterej”? Czy potrafię stawać przed Nim z moim paraliżem, przyznawać się do Niego?

Jezus zwraca uwagę chorego na źródło paraliżu. Jest nim grzech. Chce najpierw uzdrowić go z grzechu. Ma władzę leczenia z największych grzechów (ww. 5-10). Czy w to wierzę? Jakie myśli przeważają w moim sercu?

Czy nazwałem już po imieniu grzech, który jest źródłem moich największych nieszczęść? Czy potrafię się do niego przyznać? Czy wyznałem Go Jezusowi?

Zbliżę się do Jezusa, który patrzy na mnie z miłością i mówi stanowczo: „Wstań…!” (w. 11).

Chce, abym podniósł się z łoża moich słabości. Będę powtarzał żarliwie: „Jezu, pomóż mi wstać!”.

Ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

A ludzie zewsząd schodzili się do Niego. Mk 1, 45b

Człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie. św. Jan Paweł II

Szukamy tak daleko szczęścia. Poszukujemy, przebieramy, wybieramy, rozeznajemy… I tak można całe życie… Czasem dokonujemy jednak zupełnie nietrafnych wyborów, choć zdają się dogłębnie przemyślane, wyprowadzają nas na manowce. A czasem jest zupełnie odwrotnie – prędko podjęta decyzja okazuje się pełnym sukcesem.

Jak znaleźć złoty środek? Jak właściwie odczytać, czy te moje koncepcje, zamierzenia i wybory rzeczywiście są trafne i miłe mojemu Bogu?

Ano trzeba wpierw przyjść do Pana Jezusa. Upaść przed Nim na kolana i spytać czy zechce oczyścić mój umysł i ciało ze wszystkiego co nie pochodzi od Ojca. Trzeba się uniżyć. Trzeba czasem pokonać wielkie swoje ograniczenia, bariery, przełamać stereotypy i może nawet wykrzyczeć swój ból, żal, niemoc i prośbę…

Ale najpierw trzeba przyjść. Wszystko zaczyna się dialogu, od relacji. Będąc biernym obserwatorem możesz tak przestać życie, przestępujac z nogi na nogę, wegetując w kąciku swego własnego istnienia, obserwując i komentując czyjeś poczynania, a samemu tylko się przypatrywać, bo po co się wysilać, angażować, robić cokolwiek…

Pan Jezus pragnie dotykać każdego z nas swoją uzdrawiającą mocą 🔥 w Jego Obecności naprawdę WSZYSTKO wygląda inaczej i WSZYSTKO jest możliwe 😍

Idziemy?!

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Podobnie jak działanie również i cierpienie przynależy do ludzkiej egzystencji. Pochodzi ono z jednej strony z naszej skończoności, a z drugiej strony z ogromu win, jakie nagromadziły się w ciągu historii i jakie również obecnie bez przerwy narastają.

Oczywiście należy robić wszystko, co w naszej mocy, aby cierpienie zmniejszyć: zapobiec, na ile to możliwe, cierpieniom niewinnych, uśmierzać ból, pomagać w przezwyciężeniu cierpień psychicznych. Są to obowiązki wynikające zarówno ze sprawiedliwości, jak i z miłości, które wchodzą w zakres podstawowych wymagań chrześcijańskiej egzystencji i każdego życia prawdziwie ludzkiego. W walce z bólem fizycznym udało się poczynić wielkie postępy. Tymczasem cierpienia niewinnych, jak również cierpienia psychiczne raczej nasiliły się w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Tak, musimy zrobić wszystko dla pokonania cierpienia, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach – po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej skończoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która – jak to widzimy – nieustannie jest źródłem cierpienia. To mógłby zrobić tylko Bóg: jedynie Bóg, który stając się człowiekiem sam wchodzi w historię i w niej cierpi. Wiemy, że ten Bóg jest i że dlatego moc, która «gładzi grzech świata» (J 1, 29) jest obecna na świecie. Wraz z wiarą w istnienie tej mocy pojawiła się w historii nadzieja na uleczenie świata.

Źródło: Encyklika „Spe salvi”, § 36 (trad. © copyright Libreria Editrice Vaticana)

Autor: Hrabanus Maurus (ok. 784–856), opat benedyktyński i biskup

Nie powinno ci brakować ufności w Boga ani wątpić o Jego miłosierdziu. Nie chcę, żebyś wątpił lub tracił nadzieję, że możesz stać się lepszym. Ponieważ nawet jeśli demon mógł cię strącić z wyżyn cnoty do otchłani zła, o ileż bardziej Bóg może cię wezwać na szczyty dobra i nie tylko przywrócić do stanu sprzed upadku, ale uczynić szczęśliwszym, niż zdawało się przedtem. Nie trać odwagi, błagam cię, nie zamykaj oczu na nadzieję dobra, z obawy, że przytrafi ci się to samo co tym, którzy nie kochają Boga. To nie wielka liczba grzechów prowadzi duszę do braku nadziei, ale gardzenie Bogiem. „Właściwością bezbożnych, mówi Mędrzec, jest wątpić o zbawieniu i gardzić nim, kiedy upadną w głęboką przepaść grzechu” (Prz 18,3, Wlg).

Wszelka myśl, która nam zabiera nadzieję nawrócenia, pochodzi zatem z braku wiary: jak ciężki kamień, zaczepiony u szyi, zmusza nas do spoglądania w dół, w stronę ziemi i nie pozwala nam wznieść oczu do Pana. Ale kto ma odważne serce i oświecony umysł, potrafi odczepić ten nienawistny ciężar z szyi. „Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani, tak nasze oczy ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nad nami nie zmiłuje” (Ps 123,2-3).

Źródło: Trzy księgi dla Bonosa, księga 3, 4; PL 112, 1306 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O wiarę w łaskę uzdrowienia i poddanie się słowu Jezusa.

Zwrócę uwagę na człowieka pokrytego trądem (w. 40). Wczuję się w jego tragiczną sytuację. Jest pozbawiony wszelkiej opieki. Nie ma prawa zbliżać się do zdrowych, którzy mogliby mu pomóc. Widzi, jak z każdym dniem jego ciało gnije, jak powoli umiera osamotniony.

Zobaczę, jak trędowaty zbliża się do Jezusa. Wie, że jest jedyną osobą, która może go uzdrowić. Wsłucham się w jego słowa: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (w. 40). Będę podziwiał wiarę tego człowieka i jego wewnętrzną wolność. Mówi „jeśli chcesz…”.

Co jest moim trądem? Co najbardziej brudzi moje życie, sumienie, osobowość? Czy jest we mnie coś, co oddziela mnie od innych? Powiem o tym Jezusowi. Będę prosił Go żarliwie: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”.

Wpatrzę się w Jezusa. Zobaczę Jego wzruszenie. Zdjęty litością uzdrawia trędowatego (w. 41). Będę kontemplował dobroć i wrażliwość serca Jezusa. Jaki jest mój obecny obraz Jezusa? Czy wierzę, że codziennie zdjęty litością mówi do mnie: „Chcę, bądź oczyszczony”?

Jezus uzdrawia trędowatego i zostawia mu słowo: „Uważaj…” (ww. 42-44). Chce, aby był uważny na Jego słowo. Pragnie, aby w nowym życiu panowało nad jego emocjami, by zbyt szybko nie popadł w euforię z powodu uzdrowienia. Uzdrowiony, pełen radości, nie potrafi zachować słowa Jezusa (w. 45).

Wrócę do tych słów Jezusa z Ewangelii, przez które doświadczyłem szczególnego uzdrowienia, które wróciły mi pokój i radość życia. Czy wracam do tego słowa? Czy strzegę je i zachowuję?

Trędowaty nie zachował słowa i Jezus „nie mógł już jawnie wejść do miasta” (w. 45). Nieprzyjęcie, zaniedbanie słowa Jezusa utrudnia Mu działanie w moim życiu. Będę usilnie prosił: „Jezu, daj mi serce opanowane, zdolne do zachowania Twego słowa!”

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Mk 1, 30-31

Jak można kochać Boga który jest niewidzialny, nie kochając człowieka który jest obok nas. św. Jan Paweł II

Uwielbiam ten fragment Ewangelii, bo z nim łączy się wiele poruszających chwil spędzonych na modlitwie. Wrażliwość Pana Jezusa wzrusza i wskazuje, że w każdym momencie należy wykonywać czyny miłosierdzia.

No właśnie, a jak to jest u Ciebie? Jak wyglądają Twoje relacje w domu, wśród najbliżyszych? Czy to nieustanna gorączka emocji czy raczej chęć usługiwania, bycia pomocnym?

Uśmiech, podanie ręki tak wiele zmienia. Przede wszystkim dla tej osoby, która przyjmuje gest dobroci, ale i sam wyciągający dłoń zyskuje ogromnie 🙂. Spróbuj i usłuż swojemu bliźniemu – jak potrafisz, jak możesz w tym momencie i sytuacji, a przekonasz się ile wspólnie można dokonać!

Warto jeszcze spojrzeć co poprzedza wizytę u Szymona i co następuje później. Pan Jezus ma nieustanną relację z Ojcem. Modli się i wsłuchuje w Boży głos, wskazując, że to właśnie jest źródłem wszelkiego sukcesu, mocy i w konsekwrencji łaski uzdrowienia.

A jak jest z Twoją modlitwą? Tyle spraw na wczoraj… Tyle od Ciebie zależy… Normalnie świat się zawali, jak dzisiaj nie dopniesz tej sprawy… Jaka modlitwa…?! kiedy…?!

ZWOLNIJ! Gorączka sukcesu, perfekcjonizmu i “samosiowania” już niejednego powaliła. Poświęć chwilę swojemu Bogu, a On zatroszczy się o Twój dzień codzienny. Zauważ człowieka obok, pochyl się nad jego problemem, a świat znowu pojaśnieje i pierzchną wszelkie zmory i niemoce.

Błogosławionego dnia 💖+

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360-453), założyciel klasztoru w Marsylii

Uważam, że niemożliwe jest rozróżnienie wszystkich form modlitwy, chyba że istnieje bardzo szczególna czystość serca i nadzwyczajne światła od Ducha Świętego. Ich liczba jest tak wielka, jak tylko może być znaleziona w duszy, a raczej we wszystkich duszach, o różnych stanach i skłonnościach. […]

Modlitwa zmienia się w każdej chwili, w zależności od stopnia czystości, do jakiego doszła dusza, a także w zależności od jej aktualnego usposobienia, czy to pod wpływem obcych wpływów, czy spontanicznie; i jest całkiem pewne, że dla nikogo nie pozostaje ona zawsze identyczna. Modlimy się różnie, w zależności od tego, czy nasze serce jest lekkie, czy też obciążone smutkiem i rozpaczą; w upojeniu życiem nadprzyrodzonym i w przygnębieniu gwałtownymi pokusami; kiedy błagamy o przebaczenie za nasze winy lub prosimy o łaskę, cnotę lub uleczenie z jakiejś wady; w skrusze natchnionej myślą o piekle i strachem przed sądem oraz gdy płoniemy pragnieniem i nadzieją przyszłych dóbr; w przeciwnościach i niebezpieczeństwach lub w pokoju i bezpieczeństwie; gdy czujemy się ogarnięci światłem przy objawieniu tajemnic nieba lub sparaliżowani jałowością cnoty i oschłością myśli. […]

Po tych różnych sposobach modlitwy nastąpi jeszcze wznioślejszy stan i jeszcze bardziej transcendentne wyniesienie. Jest to spojrzenie tylko na Boga, wielki ogień miłości. Dusza roztapia się i zanurza w świętym rozmyślaniu, i rozmawia z Bogiem jak z własnym Ojcem, bardzo familiarnie, w bardzo szczególnej czułej pobożności.

Źródło: O modlitwie; VIII.XVIII; SC 54 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Karol de Foucauld (1858–1916), pustelnik i misjonarz na Saharze

[Nasz Pan]: „Tak spędziłem trzy lata Mojego publicznego życia na waszych oczach, spędzając cały dzień na nauczaniu i uzdrawianiu, czyniąc dobrze najpierw duszom, potem ciałom. A wieczorem, co robiłem? Wieczorem oddalałem się od tłumu, któremu tak bardzo poświęcałem się w ciągu dnia, i szukając samotności, zamykałem się z wami w gościnnym domu, albo udawałem się w góry, na jakiś odludny szczyt, i spędzałem noc na modlitwie… w każdym razie spędzałem noc w skupieniu, w ciszy, z dala od tłumów, w czujności i w modlitwie… Taki przykład wam zostawiam.

To dla was tak działałem: Ja, który jestem wystarczająco silny, wystarczająco Panem siebie, aby być wszędzie jakby sam z Ojcem, ponieważ widzę Go nieustannie, jestem zawsze z Nim, nie potrzebuję samotności, aby się skupić, ani ciszy, aby się do Niego modlić, ani szczególnych modlitw, aby się z Nim zjednoczyć. Wśród tłumów, podczas przemówień, jestem tak samo zjednoczony z Nim, jak w najgłębszej samotności. Nie potrzebuję medytować, aby Go poznać, bo Go znam; nie potrzebuję umacniać się przez kontemplację, bo jestem bosko silny… Nie potrzebuję samotności ani czuwania, ani milczenia, ani modlitwy, bo we Mnie modlitwa jest ciągła i doskonała… Tyle nocy spędziłem w samotnym czuwaniu, modląc się do Mojego Ojca, pod rozgwieżdżonym niebem lub w tajemnicy zamkniętego pokoju po to, by dać wam przykład…

Ponieważ wszystko czynię dla was wszystkich, kochajcie Mnie i kochajcie się wzajemnie… I naśladujcie Mnie… przez czuwanie w skupieniu i milczeniu, przez modlitwę, przez kontemplację, przez zanurzenie się w Bogu”.

Źródło: Osiem dni w Efraim (© Evangelizo.org)

O co proszę? O uzdrowienie z moich bolesnych zranień i odnowienie moich pragnień.

Przyłączę się do Jezusa, który idzie do domu Szymona i Andrzeja (ww. 29-31). Będę podziwiał Jego zwyczajność i prostotę. Nawiązuje bliskie relacje z rybakami. Odwiedza ich w domu, uzdrawia teściową Piotra.

Jezus pragnie ze mną zwyczajnych, prostych relacji. Jest ze mną tam, gdzie mieszkam, gdzie prowadzę codzienne, ciche życie. Pragnie mnie ująć za rękę, zbadać mój puls, uzdrowić z mojej gorączki.

Wyobrażę sobie Jezusa, który pochyla się nade mną. Zna moje najgłębsze rany – to, co wywołuje we mnie najgroźniejsze choroby. Chce, abym Mu o tym powiedział. Uczynię to.

Poproszę Jezusa, aby położył na mnie ręce i dotknął moich chorych miejsc. Oddam Mu moje bolesne myśli, moje zranione uczucia, moją chorą wolę. Będę prosił o wewnętrzne uwolnienie od złych przywiązań.

Wejdę w tłum, który gromadzi się przed domem Piotra (ww. 32-34). Zobaczę z bliska chorych i opętanych, którzy cisną się na Jezusa. Pomyślę o moich bliskich, znajomych, którzy potrzebują uzdrowienia. Kto to jest? Kogo najbardziej chciałbym przynieść Jezusowi?

Będę wpatrywał się w Jezusa, który budzi się, gdy jeszcze jest ciemno i idzie na pustynię (w. 35). Zbliżę się do Niego i poproszę, aby pozwolił mi trwać z Nim na modlitwie, aby przelał na mnie swego ducha modlitwy.

„Wszyscy Cię szukają” (w. 37). Czy jest we mnie pasja szukania Jezusa? Czy Go pragnę? Jakie są moje największe pragnienia? Czym żyję najbardziej? Będę często powtarzał: „Pragnę Cię, Jezu”.

ks.Krzysztof Wons SDS/Salwator

Zaczął on wołać: «Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boga». Mk 1,24

Gdy będzie wam trudno, gdy będziecie w życiu przeżywać jakieś niepowodzenie, czy zawód, niech myśl Wasza biegnie ku Chrystusowi, który was miłuje, który jest wiernym towarzyszem i który pomaga przetrwać każdą trudność. św. Jan Paweł II

Czy i Ty uważasz dzisiaj naukę Ewangelii za przykrą, zbyt obciążającą i krępującą Twoją wolność? Czy i Tobie przeszkadza obecność Pana Jezusa i Jego uczniów w różnych przestrzeniach życia społecznego i kulturalnego?

Pewnie może nie tak bardzo, skoro to czytasz 😉

Nie da się postawić Bogu granic, zamknąć Go tylko w wybranej przestrzeni “od – do” np. tylko na czas niedzielnej Eucharystii, a potem to już Panu podziękujemy… Nasz Bóg nieustannie pragnie dzielić z Tobą każde radości i smutki – dlaczego ograniczasz i zaniedbujesz tę relację?

Niestety zło wkradło się już w każdą sferę życia. Przybiera bardzo szacowne, eleganckie i z pozoru przyjazne oblicza, aby odciągać od większego dobra, aby przeinaczać i przejaskrawiać, tworząc karykatury dobra, aby mataczyć, knuć i skłócać, nawet w obliczu wielkich tragedii i dramatów… Jakież to smutne kiedy burzymy, zamiast jednoczyć i wspierać się wzajemnie…

Spójrz dziś na Chrystusa. Zobacz jaką ma władzę. Tylko On może zaradzić Twoim wątpliwościom, rozterkom, cierpieniu i udręczeniu. Tylko On daje prawdziwy pokój, którego żadna diagnoza, choroba i niemoc nie jest w stanie naruszyć!

Wierzysz w moc Pana Jezusa? On wierzy w Ciebie 💖 On widzi w Tobie dobro, którego Ty sam już może nie dostrzegasz, albo jeszcze nie odkryłeś 😊. Przylgnij do Jezusa, czerpiąc z Jego nauki i ogrzewając się w Jego Miłosiernych ramionach! Przytul się do Boga!

Pięknie pozdrawiam i przytulam ❤️ +

Przypominam, że jutro zaczynam nową Nowennę Pompejańską 🙏

Czekam na Twoją intencję 😊 Odwagi!