Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Mt 5, 4

Zbyt często życie ludzkie rozpoczyna się i kończy pozbawione radości i pozbawione nadziei. św. Jan Paweł II

Niezrozumiałe i niepojęte są Boże „dopusty”… Choroba, cierpienie i bezradność, fizyczne i psychiczne doświadczenie opuszczenia i udręki… A to wszystko z miłości do człowieka, aby przypomnieć co naprawdę jest ważne i dokąd zmierza. Zaufanie Bogu daje poczucie pewności, że cokolwiek się stanie On w tym będzie i pomoże przetrwać trudne chwile. A może zechce wszystko zmienić, bo dla Niego WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.

Jakże musi być ciężko tym, co nie pokładają całej swej nadziei w Panu, co nie uciekają się do Niego w smutku i chorobie, co nie czerpię ze Zdroju Miłosierdzia i nie doświadczają miłosiernej miłości Ojca, co nie proszą Najświętszej Mamy o opiekę, o wstawiennictwo w swoich trudnych sprawach…

Przynoszę dziś Panie tych, którzy nie wierzą, że mogą być błogosławieni, którzy oszukiwani przez ułudę tego świata boją się zaufać Tobie, którzy uwikłani w różnego rodzaju uzależnienia nieustannie są okłamywani i ograbiani z tożsamości dzieci Bożych. Przynoszę tych, którzy się smucą z różnych powodów, którzy cierpią różnorakie uciski, którzy są prześladowani dla Twojego imienia. Przynoszę tych, którzy teraz płaczą, bo podstępna choroba z dnia na dzień odbiera siły ich dzieciom, rodzicom, bliskim, którzy trwają w żalu i żałobie (może nawet latami) po śmierci swoich ukochanych…

Pocieszaj nas Panie i wylewaj na nas Ducha Świętego Pocieszyciela, Parakleta, który rozleje w naszych sercach pokój, który namaści nas olejkiem radości, który sprawi, że wszelkie udręki, smutki, depresje, lęk o naszych bliskich, wszelka niepewność i troski egzystencjonalne, rozpłyną się w morzu Bożej łaski i miłości.

Wypełniaj nas Duchu Święty, Pocieszycielu! Potrzebujemy Ciebie!

Modlę się dzisiaj szczególnie za Wasze smutki 🙏abyśmy wszyscy mogli być pocieszeni, błogosławieni na wieczność 💖 Amen!

Chciałabym jeszcze z wielką mocą zaświadczyć, że pomimo przeróżnych zmartwień, bolączek i utrudzenia, pomimo małych i wielkich smuteczków z jakimi przychodzi mi się codziennie mierzyć – MÓJ BÓG JEST MIŁOŚCIĄ! Mój Bóg każdego dnia zapewnia mnie o swojej niegasnącej i niezmiennej miłości. Mój Bóg obiecał, że po trudzie ziemskiej wędrówki, po łzach wylewanych w cierpieniu i bezsilności, On sam będzie moją radością i pociechą – a ja ufam Jego Słowu!

Błogosławionej niedzieli ❤️+

Autor: Św. Grzegorz z Nyssy (ok. 335-395), mnich i biskup

Jeśli tylko sam Bóg jest błogosławiony, jak mówi apostoł Paweł (1Tm 1,11; 6,15), jeśli ludzie uczestniczą w Jego stanie błogosławieństwa, dzięki ich podobieństwu z Nim, ale naśladowanie Go jest niemożliwe, to błogosławieństwo jest niewykonalne dla rodzaju ludzkiego. Ale jak jest możliwe naśladowanie w jakikolwiek sposób Boga przez człowieka? Jak? „Ubóstwo duchowe” zdaje się określać pokorę. Apostoł Paweł daje nam przykład ubóstwa Boga, „który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2Kor 8,9). To wszystko, co możemy dostrzec w innym miejscu z natury boskiej, przekracza granice naszej natury, ale pokora jest dla nas zawsze możliwa. Dzielimy ją z tymi, którzy żyją na ziemi, ukształtowani w prochu ziemi, do której powrócą (Rdz 2,7; 3,19). Jeśli zatem naśladujesz Boga we wszystkim, co jest zgodne z twoją naturą i nie przekracza twoich możliwości, przyodziewasz się jakby w formę stanu błogosławieństwa Boga.

Niech nikt sobie nie wyobraża, że łatwo jest nabyć pokorę. Przeciwnie, to jest raczej trudniejsze od nabycia jakiejś innej cnoty. Dlaczego? Ponieważ w godzinie, kiedy wypoczywał człowiek, który zasiał dobre ziarno, wróg siał większą część – chwast pychy, który zakorzenił się w nas (Mt 13,25) […]

A skoro niemal wszyscy ludzie mają naturalną skłonność do pychy, Pan rozpoczął Kazanie na górze, odsuwając to początkowe zło i radząc, by naśladować prawdziwego, dobrowolnego Ubogiego, który prawdziwie jest błogosławionym. Należy się upodabniać do Niego, na miarę naszych sił, dzięki dobrowolnemu ubóstwu, aby mieć udział w Jego własnym błogosławieństwie. Jak pisał święty Paweł: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,5-7).

Źródło: Homilie do Błogosławieństw nr 1(© Evangelizo.org)

O co proszę? O głębokie doświadczenie życzliwości Jezusa.

„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę” (w. 1). Będę kontemplował twarz i spojrzenie Jezusa. Zobaczę w niej przejęcie i troskę. Jezus, widząc tłum, widzi każdego człowieka z osobna. Uświadomię sobie, że Jezus codziennie patrzy na mnie z miłością. Widzi każde moje zajęcie, zna każde drgnienie mojego serca i nic nie umyka Jego uwadze.

„A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie” (w. 1). Będę patrzył na uczniów, którzy zbliżają się do Niego. Jak często zbliżam się do Jezusa? Czy jest we mnie tęsknota za Nim, za Jego obecnością?

„Wtedy otworzył swoje usta…”. Uświadomię sobie, że Jezus codziennie osobiście mnie naucza: w Liturgii Słowa, w Eucharystii, w modlitwie brewiarzowej, w katechezie… Przypomnę sobie słowo, które w ostatnim czasie najbardziej mnie poruszyło? Jakie to było słowo?

„Błogosławieni…”. Stanę pośród tłumu zgromadzonego na górze. Zobaczę Jezusa, który patrzy na mnie. Przeczytam uważnie i powoli każde z błogosławieństw (ww. 3-11). Które najbardziej dotyka obecnej sytuacji mojego życia?

Jezus widzi stan mojego ducha i obecną sytuację życia. Czy potrafię ją przyjąć jako Jego błogosławieństwo? Czy wierzę, że Jezus również w tej chwili mi błogosławi, że pragnie mojego szczęścia.

„Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (w. 12a). Jezus przypomina mi, że celem mojego życia jest niebo.

W modlitwie końcowej poproszę Jezusa o wewnętrzną zdolność odnoszenia do Niego wszystkiego, co przeżywam na co dzień. Oddam Jezusowi mój dzień, powtarzając: „Wierzę, że mi błogosławisz!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

«Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» Mk 4, 38b

Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. św. Jan Paweł II

Ileż to razy słyszę – Bóg mnie nie kocha… Bóg mnie opuścił… Bóg jest głuchy… Bóg o mnie zapomniał…

Tymczasem jednak każdy upadek, każde oddalenie się od Bożej miłości, przysłania mi Oblicze Pana, powodując często irracjonalne ataki paniki i paraliżującego lęku… I zdawać by się mogło, że Pan Jezus rzeczywiście jest obojętny na mój los, na słowa modlitwy, na moje błaganie…

Nic bardziej mylnego! On czeka na choćby najdrobniejszy gest z mojej strony, by w swym wielkim Miłosierdziu i wszechmocy uciszyć wszelkie wichry, powstrzymać każdą burzę, ukoić wszelaki ból i strach, i przytulić do swego Miłującego Serca.

Gdy wydaje Ci się, że Jezus śpi, że nie jest obecny w Twoim życiu, że może o Tobie zapomniał – wezwij Go po imieniu. Wezwij, i opowiedz o swoim niepokoju, o tym wszystkim z czym sobie nie radzisz, co Cię przytłacza, przerasta, otępia, ogranicza i załamuje. Tylko On może to przemienić!

Masz odwagę poprosić?

Panie, przymnóż nam wiary!!!

Dobrego, bezpiecznego dnia ❤️+

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

Twoje serce jest jakby targane falami; obraza wywołała u ciebie pragnienie zemsty. I oto zemściłeś się…, a twój statek się rozbił. Dlaczego? Bo Chrystus uśpił się w tobie, ty o Nim zapomniałeś! Obudź zatem Chrystusa, przypomnij sobie o Nim, niech On w tobie powstanie… Zapomniałeś o słowach, które wyrzekł na krzyżu: „Ojcze, przebacz im bo nie wiedzą co czynią”? (Łk 23,34) Ten, który jest w tobie uśpiony, odmawia zemsty.

Powstań i przypomnij sobie o nim. Jego wspomnienie to jego słowo, to jego przykazanie. A kiedy obudzisz Chrystusa w tobie, to sobie powiesz: „Kim jestem, że chciałem się mścić?… Ten, który powiedział: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” (Łk, 6,37) nie przyjmie mnie. Powstrzymam więc mój gniew i moje serce znajdzie pokój na nowo”. Chrystus rozkazał morzu, a ono się uspokoiło… Obudź Chrystusa, niech do ciebie przemawia. „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?” Jaki jest ten, któremu morze jest poddane? „Morze jest Jego własnością: bo On sam je uczynił” (Ps 95,5); „przez Niego wszystko się stało” (J 1,3). Naśladuj raczej wiatry i morza: poddaj się Stworzycielowi. Morze słyszy rozkaz Chrystusa, a ty chcesz pozostać głuchy? Morze się poddaje, wiatr cichnie, a ty dalej będziesz wiał?… Mówić, działać, spiskować – czy to nie jest wianiem i odmową uciszenia się na rozkaz Chrystusa? Kiedy twoje serce się trwoży, nie pozwól przykryć cię falom.

A jeśli jednak wiatr nas przewróci – bo jesteśmy tylko ludźmi – i wzbudzi w naszych sercach złe pragnienia, to nie poddawajmy się. Obudźmy Chrystusa, aby kontynuować naszą podróż przez spokojne morze, aż do naszej ojczyzny.

Źródło: Kazanie 63 (© Evangelizo.org)

💖

Autor: Św. Katarzyna ze Sieny (1347–1380), tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy

Musimy ogołocić się z samych siebie, przyoblec się w Jezusa ukrzyżowanego, wejść do łodzi najświętszej wiary i płynąć bez lęku przez burzliwe morze świata. Bo kto jest w tej łodzi, nie musi mieć niewolniczej obawy; jego łódź jest zaopatrzona we wszystkie zapasy, jakich dusza może pragnąć. Kiedy przeciwne wiatry przychodzą z atakiem i uniemożliwiają nam natychmiastowe zaspokojenie naszych pragnień, nie wolno nam się nimi przejmować, ale mieć żywą wiarę; mamy bowiem dość jedzenia, a łódź jest tak mocna, że najstraszniejsze wiatry, pchając ją rafy, nigdy jej nie złamią.

To prawda, że łódź często będzie zakrywana przez fale morskie, ale to nie po to, abyśmy stracili odwagę, lecz abyśmy mogli lepiej poznać siebie i doskonalej odróżnić spokój od burzy. W tym spokoju nie wolno nam być zbyt pewnymi siebie, ale musimy ze świętą bojaźnią uciekać się do pokornej i nieustannej modlitwy, i z gorącym pragnieniem szukać w tej łodzi Krzyża czci Boga i zbawienia dusz. To właśnie dlatego Bóg pozwala, aby diabły, ciało i świat prześladowały nas i pokrywały swoimi burzliwymi falami.

Jeśli jednak dusza w tej łodzi nie siądzie na krawędzi, lecz na środku, w otchłani żarliwej miłości Jezusa ukrzyżowanego, nie poniesie żadnej szkody: przeciwnie, stanie się silniejsza, odważniejsza do znoszenia bólów, trudów i niesprawiedliwych wyrzutów świata, ponieważ doświadczy i zakosztuje pomocy Bożej Opatrzności. Dlatego pozbądź się miłości własnej i przyoblecz się w naukę o Jezusie ukrzyżowanym. Proszę cię, pragnę, abyście wszedł do łodzi najświętszego Krzyża i przeprawił się przez to burzliwe morze w świetle żywej wiary.

Źródło: List 140. do brata R. z Kapui, nr 94 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O uwolnienie od lęku i silną wiarę w bliskość Jezusa.

Jest wieczór. Jezus zostawia tłumy i zachęca uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę” (w. 35). Mówi tak do mnie codziennie. Uczy mnie „odchodzić na drugą stronę”, abym pobył z Nim sam na sam w „łodzi mojego życia”. Czy potrafię tak uczynić?

Zabiorę Jezusa do mojej „łodzi” (w. 36). Będę wpatrywał się w Niego i rozmawiał o tym, co przeżyłem w ostatnich dniach: co mnie cieszy i co smuci. Pragnie mnie słuchać. Jakie uczucia rodzą się we mnie, gdy Mu o tym mówię?

Wyobrażę sobie siebie z Jezusem w łodzi, gdy uderza w nią gwałtowny wicher. Biją fale. Łódź się kołysze, napełnia wodą (w. 37). To obraz życiowych sytuacji, które mnie zaskakują. Czy potrafię wtedy nadal wpatrywać się w Jezusa, powierzyć się Mu?

Jezioro szaleje, a Jezus śpi w tyle łodzi (w. 38). Jak odczytuję ten obraz? Czy budzi we mnie poczucie Jego bliskości czy obojętności? Czy wierzę, że wszystko jest w Jego rękach? Czy wierzę w czułą bliskość Jezusa w chwilach, gdy tracę panowanie nad moim życiem?

Wsłucham się w krzyk przerażonych uczniów: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (w. 38). Zwrócę uwagę na moje pierwsze odruchy w podobnych sytuacjach. Co przeważa: pokój czy lęk, że Jezusa nie obchodzi mój los?

„Czemu tak bojaźliwi jesteście?” (w. 40). Jezus zachęca mnie, abym zapytał o źródło moich lęków i zwątpień? O co i czego najbardziej lękam się w moim życiu? Co pomaga mi przezwyciężać moje lęki?

Zaproszę Jezusa do moich burz, lęków i niepewności. Wyobrażę sobie, że Jezus staje przy mnie, wyciąga ręce i mówi: „Milcz, ucisz się!” (w. 39). Zachowam ten obraz w sercu i będę powtarzał: „Jezu, przywróć ciszę i pokój memu sercu!”.

Ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Mk 4, 26-34

Tak wieloma talentami, zdolnościami, umiejętnościami obdarzył Cię Stwórca. Tak wiele „wrzucił”, niejako zainwestował w Ciebie. Ty tylko troszcz się o to co darmo dostałeś. I choć właściwie nie musisz robić nic nadzwyczajnego, bo przecież królestwo Boże trwa i tętni życiem, to jednak zbyt wielu nie dostrzega tych kiełkujących zalążków DOBRA w sobie i wokół siebie.

Możesz zatem pielęgnować, użyźniać glebę swego serca, karmiąc się Bożym Słowem, pozwalając wzrastać i rozwijać się ziarenku wiary, które w odpowiednim czasie wystrzeli, by zaskoczyć, zadziwić i zachwycić wielu.

Wszystko ma właściwy czas. Bądź więc cierpliwy, pokorny, konsekwentny i wytrwały na drodze wiary, na drodze wzrastania ku świętości. Zrób to, co możesz, co potrafisz, na ile starczy Ci sił i odwagi w tym momencie, a o resztę zatroszczy się Stwórca i Dawca wszelkiego życia, nasz Pan i Bóg.

Dziękuję Ci, mój Boże, za wszelkie dobro jakim każdego dnia mnie obdarzasz. Dziękuję za Twoją łaskę, za obfitość i hojność w zasiewie. Bądź uwielbiony w każdym ziarenku wiary, które dzięki mocy i wsparciu Ducha Świętego, rozrasta się, by zaświadczać, że królestwo Boże jest tu i teraz, że jest wieczne!

Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak.  Mk 4, 26-27

Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro. św. Jan Paweł II

Królestwo Boże nieustanie trwa. Niezależnie od sytuacji politycznej, od chorób, wojny, cierpienia, od nagonki na Kościół, kontrowersyjnych wydarzeń czy wypowiedzi ludzi Kościoła – królestwo Boże trwa. Niezależnie od Twojego czy mojego stanu ducha, ani zaangażowania w jego budowanie, królestwo Boże będzie trwać, bo sam Stwórca się o nie troszczy 💖.

Czy to znaczy, że nie musimy nic robić? Nasz Bóg o wszystko się troszczy, więc wystarczy tylko patrzeć, a już na pewno nie wtrącać się i nie przeszkadzać? No cóż zbyt wielu chyba tak uważa…, choć niekoniecznie siłę sprawczą nazywają Bogiem…

Ja też długo się przyglądałam. Zbyt długo i zbyt biernie… Na szczęście mój Bóg ożywił i pobudził do życia to maleńkie i delikatne ziarenko wiary, które powolutku coraz mocniej rozrasta się we mnie, ukorzeniając się głęboko w Słowie Bożym. Pielęgnuję je nieustannie, karmiąc się Słowem i Ciałem Chrystusa, podlewając obficie łaską wypływająca z przebitego boku Chrystusa, źródła Jego niegasnącej i niewyczerpalnej miłosiernej miłości.

I tak sobie myślę, że skoro mnie, takie maleńkie, pokurczone, zdawałoby się nic nie znaczące ziarenko, mój Bóg tak wspaniałomyślnie ożywia, to ten wzrost jest możliwy dla każdego, kto tylko odpowie TAK na Boże wezwanie – bez warunków, bez ograniczeń i zastrzeżeń 😊.

TAK PANIE! Niech się dzieje Twoja wola we dnie i w nocy! Dzisiaj, jutro i każdego dnia! Kiedy się modlę i kiedy pracuję, kiedy zabiegam o sprawy doczesne, kiedy odpoczywam i kiedy śpię. Kiedy radość przepełnia moje serce i kiedy krzyż cierpienie wydaje się nie do udźwignięcia. Pragnę nieustannie trwać w bliskości z Tobą, abyś mógł mnie kształtować swoim Słowem, wedle swojego zamysłu, abyś mógł mnie użyźniać i pielęgnować mocą Twojego Ducha, i przycinać kiedy jakaś niesforna gałąź (przestrzeń mojego serca) nie będzie posłuszna Twojemu tchnieniu.

Przyjdź królestwo Twe, niech się stanie na ziemi jak w niebie!

Błogosławionego dnia  ❤️+

Autor: Św. Ambroży (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła

To w ogrodzie Chrystus został zatrzymany i pogrzebany; dorastał w tym ogrodzie i nawet w nim zmartwychwstał. W ten sposób stał się drzewem… Także i wy zatem siejcie Chrystusa w waszych ogrodach… Z Chrystusem mielcie ziarno, wyciskajcie je i siejcie wiarę. Wiara jest wyciśnięta, kiedy wierzymy w Chrystusa ukrzyżowanego. Paweł wyciskał wiarę, kiedy mówił: „Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1Kor 2,1-2)… Jednakże siejemy wiarę, kiedy za Ewangelią lub listami apostołów i proroków wierzymy w Mękę Pańską; siejemy wiarę, kiedy zakrywamy ją w pewnym sensie przeoraną i spulchnioną ziemią ciała Pana… Ktokolwiek bowiem uwierzył, że Syn Boży stał się człowiekiem, wierzy, że umarł i zmartwychwstał dla nas. Sieję zatem wiarę, kiedy sadzę grób Chrystusa pośrodku mojego ogrodu.

Chcecie wiedzieć, że Chrystus jest ziarnem i to On jest siany? „Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24)… To sam Chrystus mówi. Jest On zatem ziarnem zboża, bo „rozwesela serce ludzkie” (Ps 103,15) i ziarnem gorczycy, bo rozgrzewa serce człowieka… Jest ziarnem zboża, kiedy jest mowa o zmartwychwstaniu, ponieważ słowo Boże i dowód zmartwychwstania karmią dusze, zwiększają nadzieję i umacniają miłość – skoro Chrystus jest „chlebem Bożym… który z nieba zstępuje” (J 6,33). Jest ziarnem gorczycy, ponieważ mówi się z większą goryczą i przykrością o Męce Pańskiej.

Źródło: Komentarz do Ewangelii św. Łukasza, VII, 179-182 ; SC 52 (© Evangelizo.org)