Autor: Św. Fulgencjusz z Ruspe (467 – 532), biskup w Afryce Północnej

Chrystus Pan, pragnąc ukazać szczególne zadanie tych sług, których postawił nad swoim ludem, powiada: “Któż jest owym szafarzem, wiernym i roztropnym, którego Pan ustanowił nad domownikami swymi, aby wydzielał im żywność we właściwym czasie? Szczęśliwy ten sługa, którego Pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności”. Któż jest tym Panem, bracia? Bez wątpienia Chrystus, który mówił swym uczniom: “Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem”. A którzy domownikami Jego? Ci właśnie, których Pan wybawił z rąk wroga i przyjął jako swoją własność. Domownikiem jest święty Kościół powszechny, który z przedziwną płodnością rozprzestrzenia się po całej ziemi i chlubi odkupieniem drogocenną krwią swego Pana. Bo i sam Pan powiada: “Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać życie swoje na okup za wielu”. On także jest Dobrym Pasterzem, który swe życie oddał za owce swoje…

Szafarzem zaś któż jest, roztropnym zarazem i wiernym? Wskazuje nań Paweł Apostoł, kiedy mówi o sobie i swych współtowarzyszach: “Niech nas ludzie uważają za sługi Chrystusa i szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny”. Aby jednak nikt spośród nas nie sądził, iż tylko Apostołowie zostali ustanowieni szafarzami, i nie gnuśniał jako sługa leniwy i nierozumny, zaniedbując obowiązek duchowego zmagania, tenże sam święty Paweł Apostoł wskazując, iż także biskupi są szafarzami, powiada: “Biskup winien być, jako szafarz Boga, człowiekiem nienagannym”.

Jesteśmy przeto sługami ojca rodziny, szafarzami Pana; sami otrzymaliśmy miarę żywności, jaką wam mamy wydzielać.

Źródło: Kazanie 1 o sługach Bożych

Autor: Św. Cyprian (ok. 200-258), biskup Kartaginy, męczennik

To o naszych czasach myślał Pan, kiedy mówił: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,8). Widzimy, jak wypełnia się to proroctwo. Coraz mniej doświadczamy bojaźni Bożej, rządów prawa, miłosierdzia, dobrych uczynków… Nasze sumienie bałoby się, gdyby wierzyło, ale ponieważ nie wierzy, nie boi się. Gdyby zaś wierzyło, byłoby czujne; gdyby było czujne, wybawiłoby się.

Obudźmy się zatem, bracia i siostry, dopóki jeszcze to możliwe. Strząśnijmy sen z naszego bezwładu. Starajmy się zachować i praktykować przykazania Pana. Bądźmy tacy, jak mówił Pan: „Trwajcie więc w postawie służących i pilnujcie, by wasze lampy nie zgasły. Bądźcie jak ci, którzy oczekują powrotu pana młodego, aby mu otworzyć, kiedy tylko przyjdzie i zapuka do drzwi. Szczęśliwi służący, których pan zastanie czuwających”.

Tak, trwajmy w postawie służących, starając się, by kiedy przyjdzie dzień odejścia, nie zastał nas zawstydzonych i spętanych. Niech nasze światło promienieje dobrymi uczynkami, niech nam wskazuje kierunek pośród nocy tego świata ku światłu i miłości wiecznej. Czekajmy więc z troską i rozwagą na nagłe przyjście Pana, aby kiedy tylko zapuka do drzwi, z wiarą przyjąć od Pana wynagrodzenie za czujność. Jeśli będziemy przestrzegać tych przykazań, zachowywać te ostrzeżenia i nakazy, podstępy Oskarżyciela nie będą mogły nam zaszkodzić podczas snu. Ale uznani za czujnych służących, będziemy królować razem z Chrystusem.

Źródło: O jedności Kościoła, 26–27

A z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie” Łk 9, 35

Modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa, pozwalać mu odbić się echem w sercu. św. Jan Paweł II

Co tu wiele mówić… Czas zacząć prawdziwie słuchać i trwać w zachwycie 💖 Jezus Chrystus, Syn Boży, wybrany, umiłowany, jedyna Droga, Prawda i Życie, pragnie być częścią mojego, naszego życia!

Lecz czy ja chcę słuchać Bożego głosu? Czy naprawdę jestem świadkiem żywej obecności Chrystusa w dzisiejszym świecie?

Tak wiele nasz Bóg nam pokazuje, tak wiele przekazuje poprzez nauki zawarte na kartach Ewangelii. Niestety wszechobecny hałas, chaos, a teraz jeszcze lęk przed wojną, bardzo skutecznie utrudniają nam usłyszenie i właściwe odczytywanie Bożych wskazówek i pouczeń… A może wielu z nas przeraża blask Bożej Obecności i wygodniej, bezpieczniej pozostać w cieniu swoich przyzwyczajeń, tego co zdaje się takie oczywiste, swojskie, co daje jakie takie poczucie stabilizacji i “świętego” spokoju…

No cóż… na Górę Tabor trzeba się wspinać. Może w wielkim trudzie, może w wielkim cierpieniu, niezrozumieniu, osamotnieniu, poczuciu bezradności, ale wierzę, że to co nas tam czeka, każdego z nas wprawi w zachwyt i odbierze głos ze wzruszenia…

Dziś kolejna, już 28 rocznica, kiedy to wspólnie z moim mężem Bogusiem rozpoczęliśmy tę naszą wspinaczkę 😍 Nasz Bóg każdego dnia nas zaskakuje i przemienia nasze życie i nasze serca. To nieprawdopodobne, jak pomimo całego bagażu cierpienia jakie przychodzi nam dźwigać, odczuwamy Jego miłość i troskę w najdrobniejszych szczegółach. W najśmielszych marzeniach nie mogłabym oczekiwać tak wiele, choć z zewnątrz nasze życie może zdawać się pasmem udręk i boleści. Pewnie żeśmy utrudzeni, pewnie żeśmy mieli inne wyobrażenia o życiu😉, ale cóż podyskutujesz z Bogiem, który wie najlepiej 😄. Bierzemy co jest i każdy dzień pragniemy przeżywać jako wielkie święto, jako cud i dar Bożej Miłości. Codziennie też uczymy się słuchać (teraz jeszcze bardziej świadomie i uważnie😊) siebie nawzajem i tego, co nasz Bóg mówi do nas poprzez Słowo, ludzi i różne sytuacje.

Bądź uwielbiony, Dobry Boże, w każdym dniu naszej wspólnej wędrówki! W każdym dniu naszej przemiany i odnajdywania, odkrywania Twojej Obecności! Tobie chwała i cześć i uwielbienie 🙏🙌

Serce Jezusa, w którym są wszystkie skarby mądrości i umiejętności, zmiłuj się nad nami.

Serce Jezusa, w którym sobie Ojciec bardzo upodobał, zmiłuj się nad nami.

Serce Jezusa, źródło życia i świętości, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, najczystsze, najpokorniejsze, świątynią Trójcy Przenajświętszej, stolico miłosierdzia, módl się za nami!

Pokornie proszę o westchnienie w naszej intencji, byśmy dalej odważnie i z radością świadczyli o Bożej miłości, jakkolwiek nasz Bóg zechce się nami posłużyć😊

Pozdrawiam świątecznie 🥰❤️+

Autor: Św. Leon Wielki (? – ok. 461), papież i doktor Kościoła

„Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana” i zaprowadziwszy ich na wysoką górę, objawił im blask swojej chwały. Ponieważ nawet jeśli zrozumieli, że majestat Boży przebywał w Nim, nie wiedzieli, że Jego ciało ukrywało boskość i miało udział w mocy Bożej. Oto dlaczego Pan obiecał wyraźnie, kilka dni wcześniej, że pośród uczniów „niektórzy… nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim” (Mt 16,28), to znaczy w królewskiem blasku… który przystoił szczególnie ludzkiej naturze, którą przybrał.

To przemienienie miało najpierw na celu usunięcie z serc uczniów zgorszenie krzyża, aby uniżenie dobrowolnie znoszonej Męki nie trwożyło wiary tych, którzy widzieliby wielkość ukrytej godności. Ale także przezornie – przemienienie ustanawiało w Kościele Jezusowym nadzieję przeznaczoną do podtrzymania jej w taki sposób, żeby członkowie Ciała Chrystusa pojęli, jaka zmiana dokona się pewnego dnia w nich samych, skoro byli wezwani do uczestnictwa w chwale, której blask ujrzeli w ich Zwierzchniku, ich Głowie.

Na ten temat sam Pan powiedział, wspominając majestat swego przyjścia: „Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego” (Mt 13,43). I apostoł Paweł potwierdza to samo, kiedy mówi: „Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,18). A w innym miejscu: „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3,3-4).

Źródło: Kazanie 51, 2-6; SC 74 bis

Autor: Św. Cyryl z Aleksandrii (380-444), biskup i doktor Kościoła

Jezus wszedł na górę z trójką uczniów, których wybrał. Następnie został przemieniony boskim i oślepiającym światłem tak, że jego ubrania wydawały lśnić jakby światło. Następnie Mojżesz i Eliasz, otoczywszy Jezusa, rozmawiali o Jego odejściu, które miało się zrealizować w Jerozolimie, to znaczy o tajemnicy Jego wcielenia i zbawczej Męki, która miała dokonać się na krzyżu. Bo prawdą jest, że prawo Mojżeszowe i przepowiadanie proroków naprzód ukazywały tajemnicę Chrystusa… Ta obecność Mojżesza i Eliasza i ich rozmowa miały na celu ukazanie, że Prawo i prorocy tworzyły jakby eskortę naszego Pana Jezusa Chrystusa, Pana, na którego wskazywały… Jak się pojawili, to nie milkli, ale mówili o chwale, którą Pan miał być napełniony w Jerozolimie poprzez swą Mękę i krzyż, a szczególnie przez zmartwychwstanie.

Być może błogosławiony Piotr, uwierzywszy, że przyjście królestwa Bożego dokonało się, zapragnął pozostać na górze, bo powiedział, że trzeba było „postawić trzy namioty, nie wiedząc, co mówi”. Bo to nie był czas końca świata, i to nie w obecnym czasie święcie mieli cieszyć się obiecaną im nadzieją. Ponieważ św. Paweł głosi: „On przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,21).

Skoro plan zbawienia nie był jeszcze dokończony, będąc w swoich początkach, nie było zatem możliwe, żeby Chrystus, który przybył na świat z miłości, zrezygnował z pragnienia cierpienia, bo zachował naturę ludzką, żeby doświadczyć śmierci w swoim ciele i zniszczyć ją powstaniem z martwych.

Źródło: Homilie o Przemienieniu, 9 (© Evangelizo.org)

Mt 16, 24-28

Jakże mocno przywiązujemy się do tego co doczesne. Jakże bardzo pociągają nas różnego rodzaju światowe błyskotki i gadżety. Jakże pragniemy mieć, posiadać, być.

Jezus nie potępia naszych przywiązań, ale przypomina nam, że to wszystko co ziemskie przeminie wcześniej czy później.

Co mnie osobiście przeszkadza dzisiaj w prawdziwym pójściu za Chrystusem? Czy lęk przed jarzmem mojego własnego krzyża nie paraliżuje mnie i nie odciąga w podążaniu za moim Panem i Zbawcą? A może boję się wyśmiania, napiętnowania, bo przecież dzisiaj bycie Chrystusowym staje się coraz trudniejsze…

Panie Jezu, oczyszczaj moje wnętrze z niewłaściwych przywiązań i pragnień, abym mogła być wolna w Tobie, aby moje serce biło dla Ciebie, aby każda moja myśl była skierowana ku Tobie, a każdy czyn świadczył o mojej przynależności do Ciebie.

Jezu ufam Tobie!

Spokojnej błogosławionej nocy ❤️+

Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Mt 16, 26

Człowiek, który odkrywa swą zdolność przekształcania i w pewnym sensie stwarzania świata własną pracą, zapomina, że zawsze dzieje  się to w oparciu o pierwszy dar, otrzymany od Boga na początku w postaci rzeczy przezeń stworzonych. św. Jan Paweł II

Znowu widać wszechobecny pęd. Każdy za czymś biegnie, do czegoś podąża, o coś zabiega. I mnie się udziela 🤭, bo choć jestem na urlopie i powinnam trochę odpocząć, to juz prawie od tygodnia robię różne przetwory na zimę 😊 i urlop minie ani się obejrzę🤦‍♀️ No cóż – żyjemy, jesteśmy tu i teraz, więc trzeba nam zatroszczyć się o różne sfery naszego życia. Jednak kiedy w tej pogoni zaczniemy tracić z oczu to co najważniejsze, kiedy cenne wartości będziemy rozmieniać i oddawać za grosze, pozwalając się nieść nurtowi tego świata, to niestety kiepski może być finisz…

Coraz częściej zastanawiam się nad własnym życiem i próbuje robić pewne podsumowania. Ileż straconych szans, ileż kiepsko wykorzystanych darów, ile zakopanych talentów i nierozważnie zużytej oliwy… Ale dzięki Bogu jest też mnóstwo dobrych kart i prób jak najlepszego spożytkowania tych wszystkich bogactw, które dzięki Bożej hojności są moim udziałem. Oczywiście, że nasze analizy i oceny nijak się mają do Boskiego spojrzenia na całość naszego życia, jednak ciągle trzeba z wielką troską i starannością podejmować trud pielęgnowania i przyozdabiania dobrymi uczynkami każdej chwili życia.

Dobrze, że czasem przychodzi taka refleksja. Dobrze, że nasz Bóg czasem wstrząśnie i zamiesza, by przypomnieć co jest istotne i co w ostatecznym rozrachunku naprawdę będzie się liczyć w Jego oczach.

Trwajmy w łasce uświęcającej, korzystajmy jak najczęściej z sakramentu pokuty i umacniajmy się Ciałem Chrystusa. Nie ma innego pokarmu dla duszy! A kto myśli i postępuje inaczej, niestety jest w błędzie… Z wszelkich uchybień, przeinaczeń i dróg na skróty przyjdzie każdemu z nas rozliczyć się indywidualnie, imiennie.

Jakaś melancholia mnie dopada… Czas biegnie nieubłaganie… Kolejna rocznica przed nami 😊 Pozwól Panie dobrze wykorzystać każdą sekundę jaka jeszcze mi została 🙏

I tak sobie myślę, jak wielkiej łaski doświadczam, kiedy kolejna noc mocno zarwana, a krzyż codzienności się niesie 😉, kiedy własne ambicje, wyobrażenia i chęć samorealizacji, ustępują miejsca trosce o dobro moich bliskich, o ich komfort, o ich godne życie. Pewne jest, że bez miłości ni huhu  💖próżne zamiary i chęci, jeśli serce zamknięte i egoistyczne…

Przemieniaj mnie Panie nieustannie, poszerzając granice mojego serca. Przemieniaj mnie w Siebie, ucząc wytrwałości, pokory, cierpliwości. I dodawaj mi sił, bym rzeczywiście wytrwała do końca pod Twoim, moim krzyżem dnia codziennego. Amen!

Błogosławionego dnia❤️+

Autor: Św. Jan od Krzyża (1542-1591), karmelita, doktor Kościoła

„Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!”

Kto jest ogarnięty miłością Bożą, nie dąży do niczego innego, nie szuka korzyści ani zapłaty, lecz pragnie raczej zgubić wszystko, nawet siebie samego dla miłości Boga. I w jego oczach to zysk. Tak jest naprawdę, wyraża to św. Paweł w słowach: „Umrzeć – to zysk” (Flp 1,21), to znaczy: Umrzeć dla Chrystusa wszystkim rzeczom światowym i sobie samemu, jest dla mnie zyskiem duchowym. To dlatego tutaj dusza mówi, że mam skarb, bo kto nie umie stracić, niczego nie zyska, raczej jeszcze siebie zgubi, jak mówi nasz Pan w Ewangelii: „Kto by chciał życie swe zachować, straci je; a kto by stracił życie swe dla mnie, znajdzie je”.

Gdybyśmy chcieli zrozumieć ten wiersz bardziej duchowo… to powiemy: kiedy dusza na drodze duchowej doszła już do tego, że w dążeniu do Boga zrezygnowała ze wszystkich dróg i sposobów naturalnych – nie szuka Go bowiem przez rozważania, formy, uczucia ani przez inne stworzenia, lub przez zmysły, lecz wzniosła się już ponad to wszystko, to obcuje i raduje się Bogiem w wierze i miłości. Można wtedy powiedzieć, że naprawdę znalazła Boga, bo rzeczywiście zgubiła wszystko, co nie jest Bogiem i nawet to, czym jest ona sama.

Źródło: Pieśń duchowa, 29 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) (1891 – 1942), karmelitanka bosa, męczennica, współpatronka Europy

Łączność z Chrystusem jest naszym błogosławieństwem, a pogłębianie tej łączności daje nam tu na ziemi szczęście. Umiłowanie krzyża nie stoi w sprzeczności z radością bycia dzieckiem Bożym. Pomoc w niesieniu krzyża Chrystusowego daje wielką i czystą radość tym, którzy zostali powołani i są zdolni go nieść. Ci, którzy uczestniczą w budowaniu Królestwa Bożego, są prawdziwie dziećmi Bożymi. Umiłowanie drogi krzyżowej nie oznacza sprzeciwu wobec przemijającego Wielkiego Piątku i ukończenia dzieła Zbawienia. Tylko ci odkupieni, dzieci łaski, mogą naprawdę nieść krzyż Chrystusowy. Tylko poprzez łączność z Bogiem cierpienie ludzkie otrzymuje moc odkupienia.

Cierpieć i być szczęśliwym w cierpieniu, stać na ziemi, iść kamienistą i zakurzoną drogą, a jednocześnie zasiadać z Chrystusem po prawej stronie Ojca (por. Kol 3,1), śmiać się i płakać z dziećmi tego świata i nieustannie śpiewać z chórami niebieskimi chwałę Bogu – oto droga chrześcijanina, aż do po dni ostateczne.

Źródło: Mistyczna ekspiacja/ Wiedza Krzyża, 24.11.1934 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Bonawentura (1227-1274), franciszkanin, doktor Kościoła

Dwa lata przed swoją śmiercią… Franciszek zrozumiał, że naśladowawszy działalność Chrystusa w swoim życiu, powinien bardziej się do Niego upodobnić… w Jego Męce. Nie przeraził się, ale… uniesiony do Boga w pragnieniu anielskiego żaru i przemieniony przez współczucie w Tego, który w „przez wielką swą miłość” (Ef 2,4) zechciał być ukrzyżowany, modlił się na stoku góry, zwanej Górą Alwernią; było to w okresie święta Podniesienia Krzyża. A oto ujrzał, jak schodzi z nieba serafin z sześcioma skrzydłami, jaśniejącymi jak ogień. Szybkim lotem dotarł do miejsca, gdzie stał człowiek Boży, i postać pojawiła się między jego skrzydłami; był to człowiek ukrzyżowany, jego ręce i nogi były rozciągnięte i przywiązane do krzyża…

To widzenie wprawiło Franciszka w głębokie zdumienie, podczas gdy w jego sercu mieszały się smutek i radość. Radował się z życzliwego spojrzenia, którym obdarzał go Chrystus pod postacią serafina, ale to ukrzyżowanie „przenikało jego duszę” bólem i współczuciem, „jakby mieczem” (Łk 2,35). Tak tajemnicze widzenie pogrążyło go w wielkim zdumieniu, bo wiedział, że cierpienia Męki nie mogą w żaden sposób dotknąć serafina, który jest nieśmiertelnym duchem. Zrozumiał wreszcie, dzięki objawieniu z nieba, dlaczego boska Opatrzność posłała mu ten obraz: to nie męczeństwo ciała, ale miłość rozpalająca jego duszę miała upodobnić go do ukrzyżowanego Chrystusa.

Źródło: Życie św. Franciszka, Legenda większa, rozdz. 13 (© Evangelizo.org)