Autor: Św. Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968), kapucyn

Prawdziwym powodem, dla którego nie udaje ci się zawsze medytacja to ten: i nie mylę się! Zaczynasz medytować w rozproszeniu i niepokoju. To wystarczy, żebyś nigdy nie otrzymał tego, czego szukasz, bo twój umysł nie jest skoncentrowany na prawdzie, nad którą medytujesz i nie ma miłości w twoim sercu. Ten niepokój jest próżny. Z tego wyniknie tylko wielkie zmęczenie duchowe i pewien chłód w duszy, szczególnie na poziomie uczuć. Nie znam innego rozwiązania niż następujące: wyjść z tego niepokoju. Jest to jedna z większych przeszkód w praktyce religijnej i życiu modlitewnym. Niepokój nas pogania, byśmy się następnie potknęli.

Naprawdę nie chcę cię zwolnić z medytacji, tylko dlatego, że wydaje ci się, że nie masz z niej żadnych korzyści. W miarę jak zrobisz pustkę w tobie i pozbędziesz się tego przywiązania w pokorze, Pan obdarzy cię łaską medytacji, którą trzyma w swojej prawicy.

Źródło: Ep 979-980 (© Evangelizo.org)

Modlitwa do Najświętszych Serc Jezusa i Maryi

Dziewico Najświętsza, najmilsza i najchwalebniejsza Matko Boża, Nadziejo nasza!
Prosimy Cię, spraw, aby Twoja moc,
której udziela Ci Najświętsze Serce Twojego Syna, stała się naszym udziałem.
Wyproś nam, aby Jego miłość panowała w naszych sercach.
Niech On będzie naszym Ojcem, naszym skarbem, naszym stróżem,
naszym szczęściem, naszą miłością i naszym wszystkim.
Niech On będzie naszą podporą w słabościach, siłą w niemocy i pociechą w smutku.
O Najświętsze Serca – Jezusa i Maryi, naprawcie naszą niedoskonałość,
bądźcie wynagrodzeniem dla naszych uchybień,
rozpalcie nasze serca Waszą świętą żarliwością,
przemieńcie naszą oziębłość i opieszałość w Waszą gorejącą miłość.
Niech całym naszym szczęściem i jedyną radością
będzie nasze życie oddane Najświętszemu Sercu Pana Jezusa
przez dziecięcą służbę Jego Najświętszej Matce. Amen.

Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; sami nie weszliście, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli. Łk 11, 52

Kościół, idąc za Chrystusem, naucza prawdy, która nie zawsze jest zgodna z opinią większości. Słucha on głosu sumienia, a nie siły, i w ten sposób broni ubogich i pogardzanych. św. Jan Paweł II

Pan Jezus znowu biada… dziś szczególnie mam wrażenia upomina za wszelkie grzechy zaniedbania, wyniosłości, nieposłuszeństwa, zgorszenia…

Jeśli masz jakąkolwiek władzę – i to wcale nie chodzi o nie wiadomo co, bo przecież nawet będąc rodzicem masz władzę nad swymi dziećmi, że już nie wspomnę o relacji szef-pracownik, czy pracownik-pracownik, zastanów się czy zawsze jesteś ok wobec tej drugiej strony, czy Twoja postawa buduje, motywuje i wspomaga tę drugą osobę, czy raczej wręcz odwrotnie?

Oczywiście można by tutaj powiedzieć, że Pan Jezus z całą pewnością zwracał się tylko do uczonych w Piśmie, czyli naszych teraźniejszych kapłanów i pasterzy. Czyż jednak nie wszyscy jesteśmy ludem kapłańskim, czyż nie wszyscy jesteśmy posłani “idźcie i głoście”?

Coraz częściej zastanawiają mnie postawy niektórych kapłanów… hm… z ludu wzięci… ale to nie upoważnia nikogo z nas do osądzania, a tym bardziej do powielania kiepskich wzorców.

Trzeba nam modlić się za kapłanów – i to z wielką gorliwością! Św. Jan Paweł II mówił: “Takich będziecie mieli kapłanów, jakich sobie wymodlicie.” Nie ma więc co szukać kolejnych skandali z duchownymi w roli głównej, ale sumiennie i troskliwie przyłożyć się do modlitwy o świętość naszych kapłanów. A im oni będą świętsi, tym więcej owieczek przyprowadzą do Bożej owczarni, no i my więcej skorzystamy duchowo.

Idąc za wezwaniem Maryi, Królowej kapłanów i Wychowawczyni powołań kapłańskich, w zeszłym roku dołączyłam do wieczystej Nowenny Pompejańskiej w intencji kapłanów, i akurat w czwartek przypada mój dzień modlitwy. Gdyby ktoś był zainteresowany, to pokieruję do osoby, która to dzieło koordynuje. A modlitwa jak wiemy, potrzebna jest nieustannie…

Módlmy się też o swoją własną świętość, o to byśmy nie zmarnowali ani grama łaski, którą Boży Duch tak hojnie nas obdarza, aby nasze – moje świadectwo życia, było autentycznym towarzyszeniem, staniem pod krzyżem Chrystusa, wbrew światowym modom i wszelakim wyzwolonym zapędom.

Kiedy więc w obliczu cierpienia jakiego przychodzi nam z różnych powodów doświadczać – kiedy lęk o życie naszych bliskich i nasze własne chwilami nas paraliżuje i ograbia z nadziei, stańmy z wielką ufnością pod tym krzyżem naszych ograniczeń i bezradności, może i ze łzami w oczach, boć krzyż to nie sielanka… Jednak tenże krzyż jest zapowiedzią zwycięstwa i radości poranka zmartwychwstania – i tego się trzymajmy!

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Grzegorz z Nareku (ok. 944 – ok.1010), mnich i poeta ormiański

Z trwogą pomieszaną z weselem uważam za pożądane przytoczenie tutaj opisu cierpień, które znosiłeś dla mnie, Ty – Bóg wszystkich!

Stojąc przed trybunałem ludzi, których stworzyłeś,
w naturze, która jest moją,
milczałeś, Ty – który nadajesz słowa;
nie podniosłeś głosu, Ty – który stwarzasz języki;
nie krzyczałeś, Ty- który wstrząsasz ziemię…
Nie zawstydziłeś,
tego, który Cię wydawał na udręki śmierci;
Nie broniłeś się, kiedy Cię związywano,
a kiedy wygwizdano Cię, nie oburzyłeś się.
Kiedy Cię opluwano, nie lżyłeś,
a kiedy zadawano Ci ciosy
nie zadrżałeś.
Kiedy drwiono z Ciebie, nie rozgniewałeś się,
a kiedy urągano Ci, nie wzburzyłeś Twego oblicza…

Jesteś źródłem życia, ale nie dano Ci chwili wytchnienia
i wkrótce przygotowano dla Ciebie, abyś niósł
narzędzie śmierci.
Przyjąłeś je wielkodusznie,
przyjąłeś je łagodnie,
podniosłeś cierpliwie;
obarczyłeś się drzewem boleści,
jakbyś był winny!

Źródło: Księga modlitw, nr 77 (© Evangelizo.org)

Autor: Baldwin z Ford (? – ok. 1191), opat cysterski, następnie biskup

„Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). Ten Syn Jednorodzony „został ofiarowany” nie dlatego, że wrogowie przeważyli, ale bo „tak się spodobało Panu” (Iz 53, 10-11). „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Koniec to zgoda na śmierć za tych, których kocha; oto szczyt wszelkiej doskonałości, szczyt miłości doskonałej, bo „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje swe życie za przyjaciół swoich” (J 15, 13).Ta miłość Chrystusa była potężniejsza w Jego śmierci niż w nienawiści jego wrogów; nienawiść mogła zrobić jedynie to, na co miłość jej pozwalała. Judasz lub przeciwnicy Chrystusa wydali go na śmierć przez niegodziwą nienawiść. Ojciec wydał Swego Syna i Syn sam się wydał z miłości (Rz 8, 32; Ga 2, 20). Miłość jednakże nie jest winna zdrady, jest niewinna, nawet jeśli Chrystus z niej umiera. Bo jedynie miłość może bezkarnie robić, co się jej podoba. Jedynie miłość może zmuszać Boga i jakby Mu rozkazywać. To ona Go ściągnęła z nieba i zawiesiła na krzyżu, rozlała krew Chrystusa na odpuszczenie grzechów, w akcie równie niewinnym co zbawczym. Całe nasze dziękczynienie za zbawienie świata należy się zatem miłości. I przynagla nas ona do kochania Chrystusa tak mocno, jak mocno inni go nienawidzą.

Źródło: Sakrament ołtarza, II, 1, SC 93 (© Evangelizo.org)

13 października 1917 roku w Fatimie Matka Boża po raz szósty ukazała się trojgu portugalskim pastuszkom. Dzieciom towarzyszył ogromny tłum. Ludzie pobożni przyszli z nakazu sumienia, inni ze zwykłej ciekawości. Niektórzy znaleźli się tam z obowiązku służbowego. Trzy miesiące wcześniej Maryja zapowiedziała: W październiku powiem wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby uwierzyli. Wezwania Matki Bożej skierowane do ludzi oraz tajemnice, które otrzymały dzieci miały uzyskać potwierdzenie, które powinno przekonać każdego co do prawdziwości objawień. 


13 października 1917 r. w pobliżu Hiacynty, Franciszka i Łucji zgromadził się kilkudziesięciotysięczny tłum. Niektórzy szacują liczbę świadków cudu słońca w Fatimie na ponad 100 tys. ludzi. Nic dziwnego, że wysłane przez władze prześladujące Kościół oddziały wojskowe nie powstrzymały napierającego tłumu, który starał się dostać jak najbliżej pastuszków. 

W pewnym momencie dzieci jak przy poprzednich objawieniach dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem. Scenę rozmowy Maryi z dziećmi oraz sam cud słońca zwięźle opisał w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei” Antonio A. Borelli:

ŁUCJA: Czego Pani sobie życzy ode mnie? 

MATKA BOŻA: Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją cześć. Jestem Matką Bożą Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie Różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów. 

ŁUCJA: Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, o uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc. 

MATKA BOŻA: Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany. 

Następnie, rozchylając dłonie, Najświętsza Maryja Panna zaczęła odbijać się w słońcu, podczas gdy unosiła się, odbicie Jej światła cały czas padało na słońce. 

Wtedy to Łucja wykrzyknęła: Spójrzcie na słońce! 

Po tym jak Najświętsza Maryja Panna znikła w bezmiarze nieboskłonu, wizjonerzy byli świadkami trzech następujących scen: pierwsza z nich symbolizowała tajemnice radosne różańca, następna tajemnice bolesne, a ostatnia tajemnice chwalebne (tylko Łucja widziała te trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą z nich). 

Obok słońca zobaczyli pojawiającego się świętego Józefa z Dzieciątkiem Jezus oraz Matkę Bożą Różańcową. Była to Święta Rodzina. Maryja była ubrana w białe szaty i w niebieski płaszcz. Święty Józef także był ubrany na biało, natomiast Dzieciątko Jezus miało okrycie w jasnoczerwonym kolorze. Święty Józef pobłogosławił tłum wykonując trzykrotnie znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo. Następna była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Chrystusa Pana obarczonego cierpieniem w drodze na Kalwarię. Jezus pobłogosławił lud czyniąc znak krzyża. Matka Boża nie miała w piersi miecza. Łucja widziała jedynie górną część ciała Pana Jezusa. Ostatnia była chwalebna wizja Matki Bożej Karmelitańskiej, ukoronowanej na Królową Nieba i Ziemi oraz trzymającej w swych ramionach Dzieciątko Jezus. 

Podczas gdy obrazy te ukazywały się jeden po drugim oczom wizjonerów, wielki tłum złożony z kilkudziesięciu tysięcy osób był świadkiem cudu słońca. Podczas całego trwania objawienia padał deszcz. Przy końcu spotkania Łucji i Najświętszej Maryi Panny, w chwili gdy Maryja zaczęła się unosić, a dziewczynka wykrzyknęła słowa „Popatrzcie na słońce!”, chmury się rozpierzchły odsłaniając słońce, które wyglądało jak ogromny srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Zatrzymało się na jakiś czas, zanim znów zaczęło kręcić się wokół swojej osi z oszałamiającą prędkością. Następnie zaczęło przybierać różowy kolor na krawędziach i ślizgać po niebie, wirując i rozsypując czerwone snopy płomieni. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzewach, a także na twarzach ludzi i na ich ubraniach, przyjmując świetliste różnobarwne odcienie. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum. Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. 

Cykl objawień zakończył się. 

Wielu ludzi zauważyło, że ich ubrania przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów.

 «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie». Łk 11, 46

Bądźcie na tym świecie nosicielami wiary i nadziei chrześcijańskiej, żyjąc miłością na co dzień. Bądźcie wiernymi świadkami Chrystusa zmartwychwstałego, nie cofajcie się nigdy przed przeszkodami, które piętrzą się na ścieżkach Waszego życia. św. Jan Paweł II

Niezmiernie dotykająca jest dzisiejsza Ewangelia, bo “biadanie” Pana Jezusa szczególnie odnosi się do tych, co uważają, że już złapali Pana Boga za nogi,  do tych, co w swoich praktykach religijnych odhaczają kolejne “konieczne” modlitwy i pięknie mówią o Panu Bogu, a ich życie nijak się ma do tego co głoszą…

A jak wygląda moje serce w Bożych oczach? Czy i do mnie Pan Jezus nie mówi dzisiaj “biada ci”… bo bardziej troszczysz się o to co przyziemne i ulotne, a nie budujesz królestwa Bożego w swoim sercu, w swoim otoczeniu. Bo bardziej zabiegasz o względy i pochlebstwa ludzkie, a nie masz czasu przysiąść z różańcem w ręku na modlitwę w swojej izdebce, ani pójść na chwilę adoracji przed Najświętszy Sakrament, by w ciszy świątyni oddać Panu należną cześć i Jemu się przypodobać…

Pan Jezus czeka cierpliwie… akurat czasu i cierpliwości starczy Mu na wieczność 🙂 bo to On jest Panem wszechświata. Tylko czy ja w tym swoim szaleńczym pędzie by być dobrą, a najlepiej najlepszą we wszystkim, nie przedobrzę i nie rozminę się gdzieś po drodze z tym, co naprawdę jest DOBRE i konieczne do mojego zbawienia…

Panie Jezu, mój Nauczycielu i Zbawco, z głębi swojego jestestwa wołam o Twojego Ducha! Duchu Święty, bądź mi światłem i drogowskazem, bym zawsze dokonywała dobrych wyborów, bym zawsze starała się podobać przede wszystkim Bogu, bo ludzie przecież i tak będą gadać 😉

Cześć Ci oddaję najsprawiedliwszy mój Boże! Ty nie masz względu na osoby, stanowiska, pozycje społeczne, umiejętności i majętności. Ty widzisz moje szczere chęci i pragnienia, moje nieudolne, ale jednak starania… Tobie, Boże w Trójcy Świętej Jedyny, cześć, chwała i błogosławieństwo po wieki wieczne! Amen!

Cudnego dnia ❤️+

Autor: Didache – Nauczanie Pana do narodów przekazane przez dwunastu apostołów

Dziecko moje, stroń od wszystkiego, co złe i wszystkiego, co do zła jest podobne. Nie unoś się gniewem, bo gniew prowadzi do mordu. Nie bądź zazdrosny, ani kłótliwy, ani popędliwy, gdyż z tego wszystkiego dochodzi do zabójstw. Dziecko moje, nie poddawaj się namiętnościom, namiętność bowiem wiedzie do rozpusty. Unikaj słów nieprzyzwoitych i spojrzeń bezwstydnych, bo z tego wszystkiego rodzi się cudzołóstwo. Dziecko moje, nie zajmuj się wróżbami, ponieważ to skłania do bałwochwalstwa, ani zaklęciami, ani astrologią, ani oczyszczeniami, nie patrz na to ani nie słuchaj takich rzeczy, wszystko to bowiem daje początek bałwochwalstwu. Dziecko moje, nie bądź kłamcą, bo kłamstwo wiedzie do kradzieży, nie bądź też chciwy ani goniący za próżną sławą, gdyż wszystko to staje się przyczyną nieuczciwości. Dziecko moje, nie krytykuj, to bowiem prowadzi do obmowy, nie bądź zbyt pewny siebie ani nieżyczliwy, ponieważ z tego wszystkiego rodzi się oszczerstwo.

Ty natomiast bądź cichy, gdyż „cisi posiądą ziemię” (Mt 5,5). Bądź cierpliwy, miłosierny, życzliwy, spokojny, dobry, pomnij zawsze z bojaźnią na słowa, które słyszałeś (Iz 66,2). Nie wynoś się i nie pozwalaj swej duszy na zuchwalstwo. Niechaj twoja dusza nie wiąże się z pysznymi, lecz przebywa wśród sprawiedliwych i pokornych. Wszystko, co cię spotyka, przyjmuj jako dobre, wiedząc że nic się nie dzieje bez Boga.

Źródło: §3

Autor: Sentencje Ojców Pustyni (4-5 wiek)

Pewien brat, który zgrzeszył, został wypędzony z kościoła przez kapłana, a wtedy abba Bessarion wstał i wyszedł razem z nim, mówiąc: „Ja także jestem grzesznikiem”…

Pewien brat zgrzeszył w Skete. Zwołano radę, na którą zaproszono abbę Mojżesza. Lecz ten odmówił przyjścia. Wtedy kapłan kazał mu powiedzieć: „Chodź, wszyscy na ciebie czekają”. Ten wstał i przyszedł z dziurawym koszem na plecach, który uprzednio napełnił piaskiem. Ci, którzy wyszli mu na spotkanie, zapytali się: „Co to ma znaczyć, ojcze?”. Starzec odpowiedział: „Moje winy ciągnął się za mną, a ja ich nie widzę. Jakże mógłbym sądzić dzisiaj winy bliźniego?” Słysząc to, nic już nie powiedzieli bratu i przebaczyli mu.

Abba Józef pytał się abba Poemona: „Powiedz mi, jak zostać mnichem?” Starzec mu odpowiedział: „Jeśli pragniesz znaleźć spoczynek na tym i przyszłym świecie, to powtarzaj sobie przy każdej okazji: Kim jestem? I nie sądź nikogo”.

Pewien brat pytał się abba Poemona: „Jeśli widzę grzech brata, czy powinienem go ukrywać?” Starzec odpowiedział mu: „W godzinie, kiedy skrywamy winy braci, Bóg także skrywa nasze, a w chwili, kiedy je rozgłaszamy, Bóg rozgłasza nasze”.

Źródło: Collection systématique ( wydawnictwo Cerf) (© Evangelizo.org)

Łk 11, 37-41

Zaproszony Pan Jezus przychodzi na własnych warunkach – tak, jak chce. To przecież On jest Bogiem i może łamać wszelkie utarte normy i stereotypy.

A my ciągle zbyt mocno skupiamy się na literze prawa, na detalach, na powierzchowności, na tym, co zewnętrzne. Często w swoim pedantycznym, a może wręcz sterylnym podejściu do pewnych sfer życia, gubimy sens, wartość i radość życia. Przywiązanie do tylko nam znanego porządku może okaleczać i niszczyć nasze rodziny, relacje, znajomości, aż wyniszczy i zakłamie całe wnętrze… – bo ktoś kubeczek w innym miejscu postawi, skarpety nie w tej szufladzie, co trzeba, a może nawet, o zgrozo, nie od tej pary! 

Można by mnożyć te przykłady naszych zupełnie absurdalnych manier czystości i ładu. Nie, żebym miała coś przeciwko ogólnie przyjętemu porządkowi ;), ale to przecież prawo jest dla człowieka, a nie człowiek ma być niewolnikiem praw i zasad.

Nieumyte ręce nijak nie przeszkodzą nam w kontakcie z Panem Bogiem, choć oczywiście mogą zaszkodzić naszemu zdrowiu, szczególnie teraz, kiedy wirus coraz mocniej się rozkręca. 

Może warto dzisiaj zwrócić większą uwagę na swoje wnętrze, oczywiście nie zaniedbując i nie bagatelizując zaleceń sanitarnych na ten czas. Pan Jezus patrzy na nasze serca i dusze, więc zatroszczmy się o nie, byśmy mogli piękni i czyści przybliżać się do Bożych obietnic.

Błogosławionej nocy ❤️+