Jezus powiedział do swoich uczniów: «Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze». Łk 12, 35-36

Ile razy odpuszczam, zniechęcam się po pierwszym niepowodzeniu, kiedy tylko coś nie idzie po mojej myśli… nie lubię czekać, wyczekiwać, jestem impulsywna i lubię szybkie, konkretne działanie.

Pan Bóg wie… uczy mnie oczekiwania – dotyka dokładnie tych miejsc gdzie “charakterek” bierze górę, gdzie brak cierpliwości powoduje podejmowanie pochopnych decyzji, gdzie moja nieomylność i pycha konfrontuje się z prawdziwą wiedzą i pokorą, gdzie moje poczucie piękna i harmonii zderza się z szarością, nijakością i fałszem…

“Kto wytrwa, będzie zbawiony” – tak Panie! Hartuj mnie, szlifuj , docieraj, niech to co “moje” ustąpi miejsca Twojej łagodności i rozwadze. Niech Twój Święty Duch wypełnia po brzegi naczynie mojego jestestwa i przygotowuje mnie nieustanie na jakże wyczekiwane, a jednak niespodziane spotkanie z Tobą, mój Stwórco!

“Nabierz odwagi i oczekuj Pana”, Bóg Cię nie zawiedzie!

Bądźmy cierpliwi i wyrozumiali dla siebie i innych  🙂 spokojnej nocy ❤️+

Łk 12, 35-38

Pan Jezus wzywa nas do nieustannego oczekiwania, wyczekiwania, gotowości na spotkanie z Nim.

Ten ostatni czas pełen różnego rodzaju ograniczeń, ale też lęku o zdrowie i życie, jeszcze mocniej uświadamia nam kruchość własnego istnienia, a jednocześnie może być ponagleniem do trwania na czuwaniu, do jeszcze większej gorliwości  i troski o zbawienie.

Prawdziwe szczęście dopiero przed nami. Zatem to, co teraz nazywamy szczęściem, jest tylko maleńką, wręcz karłowatą namiastką prawdziwego szczęścia, które będzie udziałem czuwających i gotowych na spotkanie z Panem.

Czy ja w tym momencie swojego życia mogę powiedzieć o sobie, że czuwam, że staram się, że przynajmniej próbuję? Czy moje serce i dusza prawdziwie oczekują spotkania z Panem, o którejkolwiek porze przyjdzie?

Duchu Święty, obdarzaj mnie proszę potrzebnymi darami i pouczaj, jak pomimo ułomności i chwiejności ludzkiej natury, troszczyć się o gotowość swoją i ludzi, których stawiasz na mojej drodze, abyśmy mogli wspólnie dostąpić szczęścia ucztowania z Panem.

Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Łk 12, 37a 

Chrześcijanin winien  żyć w perspektywie wieczności. św. Jan Paweł II

Jakże jesteśmy zaślepieni i omamieni “dobrami” tego świata… Jakaż niecierpliwość i tęsknota trawi nasze serca, by już tu i teraz osiągnąć pełnię szczęścia… Przeważnie jednak to pojęcie szczęścia jest mocno wypaczone, a na pewno zaciemnione i zakłamane przez tego, komu zależy byśmy jednak nie byli szczęśliwi…

Często zastanawiam się nad wezwaniem do czuwania. Nie jest tajemnicą, że sypiam zbyt mało 😉 jakby szkoda było mi czasu na sen, choć przecież spać bardzo lubię 🙂 Pewnie, że ciało ma swoje ograniczenia i prawa, a jednak Pan Bóg daje łaskę, by po krótkiej nocy znowu stawać do pracy, do swoich codziennych, często monotonnych i zwyczajnych powinności. Chociaż właściwie u mnie to już dawno zwyczajnie i monotonnie nie jest 😀 Pan Bóg codziennie zaskakuje mnie nowymi pomysłami i porusza moje serce, by jeszcze gorliwiej trwało w Jego miłości. I czasem aż boli – jakże ja, taka zwyczajna i grzeszna, mogę zanurzać się w zdroju Jego miłości i miłosierdzia, i jeszcze innym o tym opowiadać, przyprowadzając ich do Źródła Miłości… Dla mnie to niepojęte…

Może to właśnie na tym polega gotowość i czuwanie… Może to właśnie otwartość serca i trwanie w łasce uświęcającej, pomimo ułomności i grzeszności ludzkiej natury…

To jest możliwe!

Zasypiam z dziękczynną modlitwą na ustach, bo mam świadomość, że cokolwiek dzisiaj się wydarzyło było harmonią cudów Bożej miłości i łaski 😍 😇 I kiedy pół przytomna obracam mojego męża z boku na bok, też dziękuję 🙂 bo chociaż z dnia na dzień sił ubywa, to przecież wiemy, że to tylko przez chwilę, ile ona by nie trwała – to chwila wobec wieczności!

Dziękuję Ci Dobry Boże za te chwile, które przybliżają mnie do Ciebie. Dziękuję za te chwile, które są niezmiernie trudne i przykre, a które przypominają mi, że Ty naprawdę troszczysz się i czuwasz nade mną. Dziękuje za ludzi, których stawiasz na mojej drodze, byśmy mogli wspólnie się umacniać i trwać na czuwaniu. Bądź uwielbiony Panie!

Jestem i czuwam 🙏❤️+

Autor: Św. Wincenty a Paulo (1581-1660), kapłan, założyciel zgromadzeń zakonnych

Spójrzcie, córki, jaką wierność winnyście Bogu. Wasza powołanie polega na częstym przypominaniu sobie o obecności Boga i żeby wam to ułatwić, wsłuchujcie się w dźwięk zegara, wybijającego godziny i wtedy spełnijcie jakiś akt adoracji. Możecie powiedzieć w głębi serca: „Mój Boże, uwielbiam Cię”, lub: „mój Boże, Ty jesteś moim Bogiem”, „mój Boże, kocham Cię z całego serca”, „pragnę, o mój Boże, by cały świat Cię poznał i uczcił, aby zadośćuczynić za pogardę, jakiej doświadczyłeś na świecie”. Zanim rozpoczniecie akt, możecie zamknąć oczy, aby się skupić.

Źródło: Pouczenia duchowe dla Sióstr Miłosierdzia z 31.07.1634 r. (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Maksymilian Maria Kolbe (1894-1941), franciszkanin, męczennik

Co trzeba zrobić, by pokonać słabość duszy? Istnieją ku temu dwa sposoby: modlitwa i oderwanie się od siebie. Pan Jezus zaleca nam czuwać. Musimy czuwać, jeśli chcemy, aby nasze serca były czyste, ale trzeba czuwać w pokoju, aby serca zostały dotknięte. Bo mogą być dotknięte rzeczami dobrymi lub złymi, wewnętrznie lub zewnętrznie. Naszym obowiązkiem zatem jest czuwanie.

Zazwyczaj natchnienie Boże jest łaską dyskretną: nie wolno jej odrzucać…; jeśli nasze serce nie jest uważne, to łaska odejdzie. Natchnienie boże jest bardzo dokładne; tak, jak pisarz kieruje piórem, tak i łaska Boża prowadzi duszę. Spróbujmy zatem dojść do jak największego skupienia wewnętrznego.

Pan pragnie, żebyśmy mieli pragnienie kochania Go. Dusza, która pozostaje czujna, zdaje sobie sprawę, że upada i że sama z siebie nie może temu zaradzić; to dlatego odczuwa pragnienie modlitwy. Błaganie opiera się na pewności, że niczego nie możemy zrobić sami, ale Bóg może wszystko. Modlitwa jest niezbędna, żeby otrzymać światło i moc.

Źródło: Konferencja z 13/02/1941 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Katarzyna ze Sieny (1347-1380), tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy

Często się zdarza, że człowiek pracuje nad czymś i nie wychodzi mu to tak, jak tego pragnął; jego ducha ogarnia wtedy smutek i zniechęcenie, i mówi do siebie: Lepiej zrezygnować z tego przedsięwzięcia, która tak mnie pochłania bez efektu, i szukać pokoju oraz spoczynku mojej duszy.

Dusza powinna wtedy dać opór przez głód czci Boga i zbawienia dusz; musi odeprzeć argumenty miłości własnej, mówiąc: Nie chcę unikać pracy i uciekać od niej, ponieważ nie jestem godzien pokoju i spoczynku. Pragnę pozostać na stanowisku, które mi powierzono i odważnie oddać chwałę Bogu, pracując dla Niego i dla bliźniego. Niekiedy diabeł, aby obrzydzić nam nasze przedsięwzięcia, każe nam powiedzieć, gdy widzimy niepokój naszego ducha: bardziej obrażam Boga, niż Mu służę; lepiej byłoby porzucić tę sprawę, nie z obrzydzenia, ale po to, aby nie popełniać więcej błędów. O najdroższy Ojcze, nie słuchaj siebie, nie słuchaj diabła, kiedy on wkłada te myśli do twego umysłu i serca, ale podejmij te trudy z radością, ze świętym i żarliwym pragnieniem, bez żadnej służalczej obawy.

Nie obawiaj się, że obrazisz Boga, ponieważ obraza polega na przewrotnej i winnej woli. Gdy wola nie jest zgodna z Bogiem, jest grzech; lecz gdy dusza pozbawiona jest pociechy, jakiej doznawała odmawiając nabożeństwa i psalmy, gdy nie może się modlić w czasie, miejscu i w pokoju, w jakim by chciała, nie traci swego wysiłku, ponieważ pracuje dla Boga. Nie może być tym zasmucona, zwłaszcza gdy jest zmęczona w służbie dla Oblubienicy Chrystusa. Wszystko, co dla Niej czynimy, jest tak zasłużone i tak miłe Bogu, że nasza inteligencja nie jest w stanie tego pojąć ani sobie wyobrazić.

Źródło: List 85 do Mikołaja z Osimo (© Evangelizo.org)