Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. w rolniczej rodzinie z Głogowca k/Łodzi jako trzecie z dziesięciorga dzieci. Dwa dni później została ochrzczona w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Kazimierza w Świnicach Warckich (diecezja włocławska). Nadano jej wówczas imię Helena. Kiedy miała siedem lat, po raz pierwszy usłyszała w duszy głos wzywający do doskonalszego życia. W 1914 r. przyjęła I Komunię świętą, a dopiero trzy lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Mimo dobrych wyników uczyła się tylko trzy lata, potem musiała zrezygnować, aby pomagać matce w domu.

W szesnastym roku życia opuściła dom rodzinny, by na służbie u zamożnych rodzin w Aleksandrowie, Łodzi i Ostrówku zarobić na własne utrzymanie i pomóc rodzicom. Przez cały czas bardzo pragnęła życia zakonnego, ale rodzicom powiedziała o swoich zamiarach dopiero w 1922 r. Ojciec jednak nie wyraził zgody, motywując odmowę brakiem pieniędzy na wyprawę wymaganą w klasztorach.

W lipcu 1924 r., kiedy Helena z koleżankami uczestniczyła w zabawie w parku koło łódzkiej katedry, Pan Jezus przemówił do niej i polecił niezwłocznie pojechać do Warszawy i wstąpić do klasztoru. Helena postanowiła nie wracać do domu i postawić rodziców przed faktem dokonanym. O tym planie powiedziała tylko siostrze, z którą była, i pierwszym pociągiem przyjechała do Warszawy. Tu następnego dnia zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej. Musiała jednak jeszcze rok przepracować w Warszawie, aby odłożyć pieniądze na skromną wyprawę. 1 sierpnia 1925 r. została przyjęta do Zgromadzenia. Postulat odbywała w Warszawie, a nowicjat w Krakowie, gdzie w czasie obłóczyn zakonnych razem z habitem otrzymała imię Maria Faustyna. Od marca 1926 r. Bóg doświadczał siostrę Faustynę ogromnymi trudnościami wewnętrznymi; wiele przecierpiała aż do końca nowicjatu. W Wielki Piątek 1927 r. zbolałą duszę nowicjuszki ogarnął żar Bożej Miłości. Zapomniała o własnych cierpieniach, poznając, jak bardzo cierpiał dla niej Jezus. 30 kwietnia 1928 r. złożyła pierwsze śluby zakonne, następnie z pokorą i radością pracowała w różnych domach zakonnych, m.in. w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc rozmaite obowiązki. Zawsze pozostawała w pełnym zjednoczeniu z Bogiem. Jej bogate życie wewnętrzne wspierane było poprzez wizje i objawienia.

W zakonie przeżyła 13 lat. 22 lutego 1931 r. po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego. Otrzymała wtedy polecenie namalowania takiego obrazu, jak ukazana jej postać Zbawiciela, oraz publicznego wystawienia go w kościele. Mimo znacznego pogorszenia stanu zdrowia pozwolono jej na złożenie profesji wieczystej 30 kwietnia 1933 r. Później została skierowana do domu zakonnego w Wilnie. Na początku 1934 roku zwróciła się z prośbą do artysty-malarza Eugeniusza Kazimierskiego o wykonanie według jej wskazówek obrazu Miłosierdzia Bożego. Gdy w czerwcu ujrzała ukończony obraz, płakała, że Chrystus nie jest tak piękny, jak Go widziała.

Dzięki usilnym staraniom ks. Michała Sopoćko, kierownika duchowego siostry Faustyny, obraz został wystawiony po raz pierwszy w czasie triduum poprzedzającego uroczystość zakończenia Jubileuszu Odkupienia świata w dniach 26-28 kwietnia 1935 r. Został umieszczony wysoko w oknie Ostrej Bramy i widać go było z daleka. Uroczystość ta zbiegła się z pierwszą niedzielą po Wielkanocy, tzw. niedzielą przewodnią, która – jak twierdziła siostra Faustyna – miała być przeżywana na polecenie Chrystusa jako święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Michał Sopoćko wygłosił wówczas kazanie o Bożym Miłosierdziu.

W 1936 r. stan zdrowia siostry Faustyny pogorszył się znacznie, stwierdzono u niej zaawansowaną gruźlicę. Od marca tego roku do grudnia 1937 r. przebywała na leczeniu w szpitalu na krakowskim Prądniku Białym. Wiele modliła się w tym czasie, odwiedzała chorych, a umierających otaczała szczególną modlitewną pomocą. Po powrocie ze szpitala pełniła przez pewien czas obowiązki furtianki. Starała się bardzo, by żaden ubogi nie odszedł bez najmniejszego choćby wsparcia od furty klasztornej. Wywierała bardzo pozytywny wpływ na wychowanki Zgromadzenia, dając im przykład pobożności i gorliwości, a zarazem wielkiej miłości.

Chrystus uczynił siostrę Faustynę odpowiedzialną za szerzenie kultu Jego Miłosierdzia. Polecił pisanie Dzienniczka poświęconego tej sprawie, odmawianie nowenny, koronki i innych modlitw do Bożego Miłosierdzia. Codziennie o godzinie 15:00 Faustyna czciła Jego konanie na krzyżu. Przepowiedziała także, że szerzona przez nią forma kultu Miłosierdzia Bożego będzie zabroniona przez władze kościelne. Dzięki s. Faustynie odnowiony i pogłębiony został kult Miłosierdzia Bożego. To od niej pochodzi pięć form jego czci: obraz Jezusa Miłosiernego (“Jezu, ufam Tobie”), koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia (godzina 15, w której Jezus umarł na krzyżu), litania oraz święto Miłosierdzia Bożego w II Niedzielę Wielkanocną.

W kwietniu 1938 r. nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia siostry Faustyny. Ksiądz Michał Sopoćko udzielił jej w szpitalu sakramentu chorych, widział ją tam w ekstazie. Po długich cierpieniach, które znosiła bardzo cierpliwie, zmarła w wieku 33 lat – 5 października 1938 r. Jej ciało pochowano na cmentarzu zakonnym w Krakowie-Łagiewnikach. W 1966 r. w trakcie trwania procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji siostry Faustyny, przeniesiono jej doczesne szczątki do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.

S. Faustyna została beatyfikowana 18 kwietnia 1993 r., a ogłoszona świętą 30 kwietnia 2000 r. Uroczystość kanonizacji przypadła w II Niedzielę Wielkanocną, którą św. Jan Paweł II ustanowił wtedy świętem Miłosierdzia Bożego. Relikwie św. siostry Faustyny znajdują się w Krakowie-Łagiewnikach, gdzie mieści się sanktuarium Miłosierdzia Bożego odwiedzane przez setki tysięcy wiernych z kraju i z całego świata. Dwukrotnie nawiedził je również św. Jan Paweł II, po raz pierwszy w 1997 r., a po raz drugi – 17 sierpnia 2002 r., aby dokonać uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Krakowie-Łagiewnikach i zawierzyć cały świat Bożemu Miłosierdziu. (za brewiarz.pl)

Łk 10, 38-42

A co ja wybieram dzisiaj? Jaka cząstka mojego życia rzeczywiście jest dobrze przeżywana, a ile łask i okazji do czynienia miłosierdzia marnuję?

Miłość to czas poświęcony. Słuchanie, zasłuchanie, to poświęcanie czasu. Może niekoniecznie teraz wszystko rozumiem, ale jestem przekonana, że ten poświęcony innym czas, to najlepsza cząstka, która owocując we mnie, przyniesie również piękne następstwa w osobach, z którymi się stykam, które Pan stawia na mojej drodze, do których mnie posyła.

W tym wciąż trwającym trudnym pandemicznym czasie, człowiek boi się człowieka. Patrzmy na siebie podejrzliwie, z dystansem, skupiając się na własnym bezpieczeństwie i komforcie. I oczywiście, że jest to niemiernie ważne, jednak może warto byłoby rozejrzeć się wokół, dostrzegając potrzeby bliźnich. Może Pan Bóg będzie chciał dzisiaj przemówić do Ciebie przez kogoś zdawało by się przypadkowego. Może będzie chciał byś Ty na kogoś zwrócił uwagę, byś kogoś wysłuchał… Czasem wystarczy tylko wysłuchać, nie trzeba silić się na mądre rady. Czasem wystarczy tylko być, towarzyszyć, choćby przez krótką chwilę, która może tak wiele zmienić, która może rozświetlić czyjeś życie.

Panie, ucz mnie proszę wybierać zawsze to, co jest Tobie miłe. Ucz mnie rozpoznawać Ciebie w każdym człowieku. Ucz mnie słuchać i pozwól usłyszeć to, co mówisz do mnie w Słowie i poprzez innych ludzi.

Pozdrawiam pięknie ❤️+

«Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona». Łk 10, 41-42

Modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa, pozwalać mu odbić się echem w sercu. św. Jan Paweł II

A mnie przekornie chodzi po głowie myśl – ręce przy pracy, a serce przy Bogu. Sama bardzo często modlę się wykonując proste czynności domowe, które nie wymagają wielkiego skupienia, a trzeba je wykonać by jakoś godnie żyć. 

Myślę, że Pan Jezus chce nam zwrócić uwagę, byśmy nadto nie skupiali się na potrzebach ciała, co nie znaczy, że mamy chodzić zaniedbani i mieszkać w chlewiku 😉

W dzisiejszym świecie, kiedy rozpowszechnia się kult ciała, kiedy dieta goni dietę i zbyt wiele uwagi pochłania doczesność, może warto przysiąść na chwilę razem z Marią u stóp Chrystusa i zasłuchać się w Jego Słowa.

Przycupnij na chwilę w Bożej Obecności. Przysiądź u nóg Pana, przed Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie i pomilcz, wpatrując się w Jego Majestat… umocnij się!

Oczywiście, że są rzeczy ważne i ważniejsze. To Ty wybierasz, decydujesz i ponosisz konsekwencję swoich decyzji. Zawsze jednak kieruj się miłością. Cóż z Twoich najpiękniejszych modlitw i uniesień jeśli obok cierpi człowiek, a Ty nie masz czasu nawet zadzwonić, by zainteresować się jego bidą, zasłaniając się pobożnymi praktykami, czy innymi “baaardzo” ważnymi sprawami. Postaraj się zobaczyć w tym cierpiącym, zagubionym, zalęknionym bliźnim, umęczonego, cichego i pokornego Chrystusa… Dobrze wykorzystaj ten czas, tę szansą na spotkanie z Jezusem.

Ja raczej od zawsze jestem jak Marta 😉 choć od jakiegoś już dłuższego czasu, przysiadam nocną porą i zanurzam się w ciszy, słuchając co mówi Mistrz. A te moje nocne refleksje często przelewam w te właśnie niebiańskie wiadomości – owoc zasłuchania…

Ręce przy pracy, a serce przy Bogu – to naprawdę jest możliwe!

Ofiaruj Panu Jezusowi swój czas – swoją pracę, naukę, proste, czy skomplikowane działania, a zobaczysz jak z Bożą pomocą każda ta czynność będzie nabierać innej wartości.

Błogosławionego, zasłuchanego dnia ❤️+

Autor: Św. Gertruda z Helfty (1256-1301), mniszka benedyktyńska

Pewnego razu niepokojąc się wewnętrznie, że nie odczuwa równie wielkiego pragnienia, jakie przystałoby chwale Boga, Gertruda otrzymała to boskie wyjaśnienie, że Bóg jest całkowicie zadowolony, kiedy człowiek, nie mogąc zrobić więcej, ma wolę posiadania, jeśli możliwe, wielkich pragnień; jak wielkie pragnie posiadać, takie są przed Bogiem. W sercu pełnym pragnienia posiadania pragnienie, Bóg znajduje więcej rozkoszy, niż człowiek w najpiękniejszym rozkwicie wiosny.

Innym razem, z powodu choroby, była przez kilka dni mniej uważna na Boga, a potem, zdając sobie sprawę z tej winy, w pośpiechu wyznała Panu to zaniedbanie, z pobożną pokorą. A ponieważ obawiała się, że będzie musiała znosić długi czas, zanim odnajdzie dawne słodycze boskiej obecności, nagle, w jednej chwili, poczuła, że dobroć Boga pochylała się nad nią w pełnym miłości uścisku, z tymi słowami: „Moja córko, zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, jest twoje”. Zrozumiała, dzięki tej odpowiedzi, że chociaż człowiek z powodu kruchej natury czasami zaniedbuje kierowania swej uwagi w stronę Boga, Ten jednak, w swoje miłosiernej dobroci, uważa nasze dzieła za godne wiecznej nagrody, jeśli tylko nie odwrócimy się świadomie od Niego i często żałujemy za to, co zarzuca nam nasze sumienie.

Źródło: Herold; księga III, SC 143 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Tomasz Morus (1478-1535), angielski mąż stanu, męczennik

Otrzymawszy naszego Pana w Eucharystii, posiadając Go obecnego w naszym ciele, nie pozostawiajmy Go samego, aby zajmować się czymś innym, nie zwracając na Niego uwag…: niech będzie naszym jedynym zajęciem. Zwróćmy się do Niego w żarliwej modlitwie; rozmawiajmy z Nim… przez żarliwe medytacje. Powiedzmy z prorokiem: „Chciałbym słuchać tego, co mówi Pan Bóg” (Ps 85,9). Bo, jeśli my skierujemy na Niego naszą uwagę, On niezawodnie wypowie w nas, w formie inspiracji, takie czy inne słowo, które przyniesie nam pociechę duchową i będzie korzystne dla naszej duszy.

Bądźmy zatem zarazem Martą i Marią. Z Martą czyńmy tak, by każde nasze działanie zewnętrzne miało związek z Nim, polegało na przyjęciu Go – Jego przede wszystkim – i tych, którzy Mu towarzyszą, ze względu na miłość do Niego, to znaczy ubogich, który traktuje nie tylko jako swoich uczniów, ale jak siebie samego: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40)… Starajmy się zatrzymać naszego gościa. Powiedzmy Mu, jak dwóch uczniów, udających się do wioski Emaus: „Zostań z nami Panie” (Łk 24,29). A wtedy, bądźcie tego pewni, On nie oddali się od nas, chyba że oddalimy Go sami naszą niewdzięcznością.

Źródło: Treatise To Receive the Blessed Body of our Lord (© Evangelizo.org)